200924Analiza Cen LATO cz.3 - Wczasopedia.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

200924Analiza Cen LATO cz.3

Klub Wczasopedia > Klub Wczasopedia
 

Informacja Branżowa firmy TravelDATA
dla uczestników Programu Transparentny Touroperator
oraz biur agencyjnych i osób zarejestrowanych na Wczasopedii


24.09.2020 - ANALIZA INFORMACJI MAJĄCYCH WPŁYW NA BRANŻĘ TURYSTYCZNĄ
Bez poprawy nastrojów konsumenckich korzystnego sezonu w turystyce raczej nie będzie...

Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA, zajmujący się gromadzeniem danych z rynku zorganizowanej turystyki wyjazdowej publikuje kolejną analizę informacji mających wpływ na branżę turystyczną

Wzrost zakażeń koronawirusem w krajach źródłowych wyraźnie przyspiesza

Jak regularnie zaznaczamy w naszych tygodniowych materiałach obecny popyt w turystyce wyjazdowej i jego geograficzna struktura są w dominującej mierze wyznaczane przez poglądy ogółu potencjalnych turystów na bieżący rozwój sytuacji w zakresie tempa rozprzestrzeniania się koronawirusa oraz jego aktywności na poszczególnych kierunkach docelowych. Mniejszą rolę odgrywają na razie nastroje konsumenckie, które powinny zyskać znacznie większe znaczenie w sezonie lato 2021, zwłaszcza w sytuacji gdyby obecne obawy związane z epidemią koronawirusa uległy istotnemu ograniczeniu.   

Bieżący trend rozwoju sytuacji epidemicznej nadal pozostaje niekorzystny, a zbiorcze tygodniowe wskaźniki epidemiczne dla  wszystkich regionów wykazują wzrost. Największy niepokój w ostatnim okresie wywołuje bardzo intensywnie infekujące się gęsto zaludnione rejony północno wschodniej Francji oraz Holandia, Belgia, ale też Austria, Dania i niektóre kraje naszego regionu, zwłaszcza Czechy, Węgry, Ukraina i ponownie Rumunia. W minionym tygodniu najwyższy wskaźnik nowych infekcji w zachodniej części kontynentu odnotowano we Francji (1098), a wśród krajów naszego regionu w Czechach (1248).


Na ogólnym tle krajów źródłowych Europy pozytywnymi wskaźnikami wyróżniają się kraje nadbałtyckie (120), Polska (135) i Skandynawia (137), a także najludniejszy kraj zachodniej części kontynentu, czyli Niemcy (145). Jest jednak całkiem prawdopodobne, że w nieodległym czasie wskaźniki epidemiczne we wszystkich tych krajach wzrosną, albowiem otoczone są one przez obszary, w których są one często kilkakrotnie wyższe, a ruch transgraniczny pozostaje najczęściej jeszcze wolny od ograniczeń.

Coraz mniej korzystna sytuacja panuje również wśród tzw. krajów docelowych zwłaszcza w zachodniej części Europy i Północnej Afryki. Spore obawy i dyskusje budzi zwłaszcza sytuacja na kluczowym dla obywateli wielu unijnych państw członkowskich kierunku wakacyjnych wyjazdów wypoczynkowych, czyli w Hiszpanii, w której już od ostatniej dekady maja obserwujemy niespójność danych epidemicznych, która niestety nie wykazuje tendencji do poprawy (patrz też ostatnia część materiału).

W rezultacie postępu rozprzestrzeniania się koronawirusa w większości z monitorowanych krajów (rekordowe jak dotąd 30 krajów ze wzrostem wskaźników, a jedynie 7 z ich spadkiem) we wszystkich obserwowanych obszarach regionalne ważone tygodniowe wskaźniki nowych zakażeń wykazały wzrost. Ponownie był on największy w krajach źródłowych zachodniej części kontynentu, w której wzrósł o prawie 30 procent tj. z 376 do 488 zakażeń na milion mieszkańców, głównie z powodu dalszego znacznego wzrostu liczby nowych infekcji we Francji, ale również w Belgii i Holandii.

Wyraźnie mniej, czyli o niecałe 20 procent z 327 do 392 wzrósł zbiorczy wskaźnik nowych zachorowań w środkowo-wschodniej części kontynentu, a jedynie o 9 procent z 220 do 240 wzrósł wskaźnik dla krajów docelowych, głównie za sprawą wzrostu liczby zakażonych w Hiszpanii.

Dynamika wzrostu liczby przypadków śmiertelnych również w fazie wzrostu  

Systematycznie rosnące wskaźniki zachorowań budziły dotąd w społeczeństwach i u decydentów politycznych tylko umiarkowany niepokój, połączone były bowiem z ograniczoną liczbą przypadków śmiertelnych. W ostatnich tygodniach ich liczba zaczęła jednak wyraźnie rosnąć osiągając w najbardziej zainfekowanych krajach już znaczące rozmiary, choć jeszcze znacznie niższe w porównaniu z wiosenną falą epidemii.

W ostatnim tygodniu w Hiszpanii odnotowano około 750 zgonów, ale w pierwszej połowie kwietnia ich tygodniowa liczba zbliżała się do 6 tysięcy. Liczba zgonów we Francji osiągnęła w ostatnim tygodniu poziom zbliżony do 400 osób, podczas gdy w pierwszym tygodniu kwietnia było to ponad 6,5 tysiąca zmarłych. Trzeba jednak pamiętać, że obecne tygodniowe liczby zmarłych pozostają jednak w trendzie rosnącym i że najbardziej niekorzystny dla zdrowia okres jesienno
zimowy jeszcze się nie rozpoczął. Ponadto liczba zgonów jest opóźnionym w czasie efektem liczby zachorowań na koronawirusa, a więc jest bardzo prawdopodobne, że wraz z rosnącą falą nowych zachorowań, również ona będzie wyraźnie wzrastać.

Obecnie większość rządów zastrzega się, że będzie zdecydowanie starała się uniknąć ponownego lockdownu. Przy niskiej śmiertelności, czyli takiej jaka miała miejsce dotychczas wydaje się to całkowicie możliwe. Inaczej może wyglądać sytuacja w przypadku dużej liczby zakażeń śmiertelnych, gdy decyzje dotyczące całkowitego lub częściowego lockdownu mogą okazać się nieuniknione.

Obecnie w mainsteamowych mediach pokazały się komentarze dotyczące przebiegu lockdownu w Australii, który jest określany jako wzorcowy. Przypominamy, że sytuacja w tym kraju była regularnie monitorowana w naszych materiałach tygodniowych już od początku lipca i był on traktowany przez nas jako swoiste studium przypadku. Skończył się on dużym sukcesem, ale jednocześnie wzmocnił wpływy tych osób, które w rygorystycznym lockdownie upatrują głównej metody na skuteczne uporanie się z problemem koronawirusa.

Obecnie regularny lockdown został wprowadzony w mocno infekującym się Izraelu, a jakąś częściową jego formę rozważają też władze Wielkiej Brytanii. Jest sprawą prawie oczywistą, że wprowadzanie tego typu decyzji w większej liczbie krajów europejskich oznacza de facto znaczne utrudnienia, o ile nie zanik turystyki wyjazdowej w najbliższym sezonie zimowym.

Rynki finansowe papierkiem lakmusowym nowego lockdownu

Ich działalność codzienna ma to do siebie, że z wyprzedzeniem i bardzo wnikliwie analizują wszelkie fakty pod kątem ich możliwego wpływu na wartość aktywów finansowych, a zwłaszcza akcji i innych papierów wartościowych. Wcale niewysoka jeszcze skala zachorowań skłoniła je jednak w ostatni weekend lutego (22-23 luty) do podjęcia decyzji o rozpoczęciu od poniedziałku masowej sprzedaży akcji na kluczowych światowych giełdach, która uruchomiła lawinę dalszej wyprzedaży  o ogromnych konsekwencjach dla światowych rynków finansowych. Również ostatni lokalny giełdowy szczyt koniunktury z okolic 8-10 czerwca zbieżny był ze szczytem optymizmu w zakresie opanowania, a co najmniej bardzo znacznego ograniczenia wpływu koronawirusa na bieżące życie gospodarcze i społeczne.

Generalnie można przyjąć, że poglądy tzw. rynków na temat dalszych postępów w rozprzestrzenianiu się wirusa i możliwego wpływu na ograniczenia i obostrzenia funkcjonowania gospodarki i społeczeństw, materializują się we wpływie na przebieg koniunktury na światowych i lokalnych rynkach kapitałowych. Szczególną wrażliwością na postępy koronawirusa oraz wynikające z nich prawdopodobieństwo ograniczeń gospodarczych i społecznych cechują się duże banki. Wynika ona z finansowania przez nie całego przekroju gospodarki, której słabnąca kondycja przenosi się na pogorszenie jakości portfela kredytowego i znaczne osłabienie zdolności do generowania zysków.

W ostatni poniedziałek mieliśmy do czynienia z dużą skalą wyprzedaży na głównych giełdach europejskich, przy czym najbardziej ucierpiały banki. W wielu komentarzach zwracano uwagę, że było to dyskontowanie rosnącego ryzyka drugiej fali przywracania restrykcji w wielu krajach europejskich, w których pandemia koronawirusa poczyniła ostatnio znaczące postępy.

W tym miejscu dla statystycznego porządku podajemy jeszcze dane z ostatniego tygodnia w zakresie wskaźników liczby zgonów. W krajach źródłowych zachodniej części kontynentu nastąpił dość znaczny, bo ponad 83-procentowy wzrost tygodniowego wskaźnika liczby zgonów z 1,26 do 2,31 przypadków na milion mieszkańców. Główną przyczyną takiego wzrostu był znaczący wzrost liczby przypadków śmiertelnych we Francji, ale też w Wielkiej Brytanii.

W naszej części kontynentu wzrost wskaźnika był znacznie mniej spektakularny i wyniósł jedynie niecałe 12 procent, gdyż podniósł się z 6,12 do 6,84 przypadków na milion głównie za sprawą wzrastającej liczby zgonów w Rosji, na Ukrainie oraz w Czechach.

W grupie krajów docelowych po ubiegłotygodniowym spadku wskaźnika zgonów odnotowano w minionym tygodniu znaczący jego wzrost, a mianowicie z 3,76 do 6,26, czyli o ponad 65 procent. Głównym winowajcą takiej sytuacji była Hiszpania, w której w ostatnim tygodniu odnotowano średnio 107 przypadków śmiertelnych dziennie.
Więcej aktualnych statystycznych danych na temat nowych tygodniowych zachorowań i zgonów w poszczególnych krajach i regionach wraz z odpowiednimi wizualizacjami zawartych jest w ostatniej części tego materiału.

Wskaźniki infekcyjne w Izraelu na razie w górę

Izrael jest jedynym krajem na świecie, który ogłosił powtórny lockdown. Prawdopodobną przyczyną podjęcia takiej decyzji był bardzo wysoki wzrost wskaźnika nowych zakażeń, który w trzech tygodniach ją poprzedzających osiągał odpowiednio 1234, 1808 i 2713 przypadków na milion mieszkańców. Wysokie wartości przybierał również wskaźnik zgonów, który wyniósł w tych samych tygodniach 9,1; 10,7 i 11,4 przypadków na milion.

W minionym tygodniu oba te wskaźniki były już znacząco wyższe i wyniosły 3511 dla nowych zachorowań oraz 14,6 dla przypadków śmiertelnych. Lockdown wszedł w życie w ostatni piątek 18 września, więc jego efekty nie są jeszcze widoczne. Restrykcje obejmują zamknięcie szkół, centrów handlowych, restauracji i hoteli. Wprowadzono też generalny zakaz oddalania się na odległość ponad 500 metrów od miejsca zamieszkania, zakaz spotkań w grupach powyżej 10 osób w pomieszczeniach zamkniętych i ponad 20 osób na wolnej przestrzeni.

Pierwszy lockdown w tym kraju miał miejsce w kwietniu tego roku. Izrael był wówczas chwalony za szybką i prawidłową reakcję dotyczącą wprowadzanych obostrzeń i szybkie zamknięcie granic kraju, jednak później był krytykowany za zbyt szybkie zniesienie ograniczeń, co po pewnym czasie doprowadziło do ponownego znacznego wzrostu liczby zakażeń.

Był to podobny błąd do popełnionego w wielu innych krajach, w których mamy dziś do czynienia z silnie wzrastającą nową falą zachorowań. Restrykcje i obostrzenia mają potrwać w Izraelu trzy tygodnie, co nie wyklucza ich przedłużenia na kolejne okresy. Warto w tym miejscu przypomnieć, że niekwestionowany sukces Australii wymagał lockdownu trwającego osiem tygodni, choć prowadzonego w trudniejszych warunkach klimatycznych.

Kolejny po Australii sukces zwalczania rozprzestrzeniania się koronawirusa poprzez wprowadzanie zdecydowanych ograniczeń i obostrzeń w życiu gospodarczym i społecznym wzmocni argumenty tych osób, które w takim postępowaniu widzą metodę skutecznego zwalczania pandemii. Może to skłaniać władze również innych krajów do podejmowania podobnych kroków, w tym ograniczeń w międzynarodowym ruchu lotniczym, zwłaszcza do krajów, w których poziom wskaźników epidemicznych jest znacząco wyższy od średniej.

W kolejnej partii materiału przechodzimy do kontynuacji rozpoczętego w materiale poprzednim omówienia sytuacji i perspektyw w nadchodzącym sezonie zimowym, a zwłaszcza w sezonie lato 2021.

Trend zmian nastrojów konsumenckich zdecydowanie gorszy od obiektywnych przewidywań

Jak już zaznaczaliśmy w poprzednim materiale koniunktura w turystyce wyjazdowej powinna w dużym stopniu zależeć od rozwoju sytuacji w zakresie sytuacji epidemicznej, stanu koniunktury gospodarczej przekładającej się na kondycję finansową gospodarstw domowych oraz od ewolucji nastrojów konsumenckich, które mają ponadprzeciętny wpływ na skłonność do zakupów towarów i usług wyższej potrzeby, a do tych ostatnich wciąż należą w naszym kraju zagraniczne wycieczki.

Sytuacja epidemiczna jest cyklicznie omawiana w naszych materiałach tygodniowych w podziale na kraje źródłowe oraz docelowe. Pogarsza się ona stopniowo (o czym jest mowa w innych partiach materiału) i tym samym działa coraz bardziej niekorzystnie na perspektywy biznesowe w najbliższym sezonie zimowym.

Sytuacja gospodarstw domowych jest dość przewidywalna i bazuje na nadal rosnących wynagrodzeniach realnych i stabilnych świadczeniach społecznych. Wprawdzie media donosiły o spadku płac realnych w niektórych miesiącach, ale „zapomniały” o dodatkowych kwotach, które otrzymują obecnie pracujący z tytułu obniżenia podatków PIT, zwiększenia kosztów uzyskania przychodów nie mówiąc już o prawie 2 milionach pracobiorców poniżej lat 26, którym przysługuje zerowa stawka PIT (do rocznego limitu dochodu wysokości 85.528 złotych).

Zdecydowanie najbardziej złożona jest sytuacja w kwestii nastrojów konsumenckich. Teoretycznie rzecz biorąc powinny być one relatywnie korzystne z powodu stosunkowo płytkiej recesji (prawdopodobnie najpłytszej w Europie), relatywnie niskiego bezrobocia (wg. Eurostatu drugiego najniższego w Europie) i znacznie niższego zagrożenia pandemicznego w porównaniu z wieloma naszymi sąsiadami oraz ze zdecydowaną większością krajów europejskich.

Nastroje polskich konsumentów biegunowo odległe od realiów gospodarczych

Tymczasem na coś zupełnie odwrotnego wskazują badania zarówno krajowych ośrodków badawczych, jak i badania tzw. ufności konsumenckiej (consumer confidence) przeprowadzanej przez Europejski Urząd Statystyczny (Eurostat) zgodnie
z wystandaryzowanymi procedurami w krajach członkowskich i kandydujących do Unii Europejskiej.

Według periodycznego zestawu ocen przeprowadzanych przez zespoły analityczne Komisji Europejskiej, w tym ostatniego z lipca tego roku, Polska ma w tym roku w trudnych warunkach pandemii osiągnąć relatywnie najlepsze wyniki gospodarcze, czyli najpłytszą recesję mierzoną spadkiem PKB ze wszystkich krajów członkowskich. Jest to jakby spojrzenie zewnętrzne na sytuację naszego kraju zgodne zresztą z opinią zdecydowanej większości instytucji międzynarodowych i opiniotwórczych instytucji prywatnych.

Tymczasem według prowadzonych przez Eurostat w tym samym czasie, czyli w miesiącach czerwcu i lipcu badaniach konsumentów w krajach członkowskich odnośnie postrzegania przez nich swojej sytuacji finansowej w okresie najbliższego roku Polska w znajduje się niemal na samy końcu europejskiej listy krajów. Jest to jak gdyby postrzeganie wewnętrzne sytuacji w kraju, czyli od strony jego obywateli.

W badaniach czerwcowych (dane wyrównane sezonowo) pod względem nastrojów konsumenckich wyprzedziliśmy w Unii jedynie Grecję i Słowenię, a w lipcu jeszcze kilka innych krajów, w tym znajdującą się w stanie głębokiego kryzysu Hiszpanię (spadek PKB w II kwartale o 22,1 procent) i pogrążająca się w politycznych niepokojach Bułgarię.

Co ciekawe w wielu krajach Unii będących w objęciach naprawdę głębokiego kryzysu nastroje konsumenckie były w tym okresie relatywnie całkiem dobre. Taka sytuacja jest bardzo niecodzienna, bowiem dobra koniunktura ma z reguły pozytywne przełożenie na poziom nastrojów konsumenckich i odwrotnie.

Nastroje konsumenckie w Polsce relatywnie najgorsze wśród krajów Unii

Poniżej przedstawiamy wykres, który pokazuje w których krajach poziom nastrojów konsumenckich (odczucia wewnętrzne) podawany przez Eurostat przewyższa lub jest poniżej zewnętrznej oceny tempa rozwoju gospodarczego dokonanej przez Komisję Europejską i w jakim stopniu.

W pierwszej fazie oceny 27 krajów  członkowskich (KE) uszeregowano od najlepszej do najsłabszej. Najlepsza jest w tym wypadku Polska będąca na czele listy z najpłytszą prognozowaną wówczas  recesją i spadkiem PKB o 4,6 procent.

Podobnie uszeregowano kraje członkowskie według zmierzonych przez Eurostat poziomów nastrojów konsumenckich przy czym jest to średnia z dwóch miesięcy (czerwiec i lipiec), gdyż pojedyncze badanie może wprowadzać przypadkowo zbyt duży błąd. Polska zajmuje na tej liście odległą 22 pozycję stanowiącą, że nastroje konsumenckie Polaków są znacznie słabsze od obywateli dużej większości krajów członkowskich.

Wykres powstał w ten sposób, że od pozycji z listy Komisji Europejskiej (postrzeganie zewnętrzne) odjęto arytmetycznie pozycję z listy Eurostatu (postrzeganie wewnętrzne), a uzyskane wyniki przedstawiono na wykresie. Przykładowo w przypadku Polski wynik wynosi 1
22, czyli minus 21, a dla Danii zero, gdyż na obu listach jest ona na pozycji drugiej. W celach bardziej przejrzystej wizualizacji ograniczono sie do sześciu największych gospodarek Unii oraz naszych bezpośrednich sąsiadów, a także lidera listy (Chorwacja) i strefy euro jako całości.



Z wykresu wynika, że Polacy zdecydowanie gorzej oceniają perspektywy finansowe swoich gospodarstw domowych niż instytucje międzynarodowe perspektywę rozwoju gospodarki jako całości, która również bardzo silnie przekłada się na  indywidualną sytuację Polaków. Można powiedzieć, że Polska jest w tej sytuacji zdecydowanym negatywnym liderem stanowiącym niemalże klasę samą dla siebie.

Wyniki opinii naszych obywateli odnośnie gospodarki są dość podobne, ale wersję sytuacji osobistej wybraliśmy za względu na jej znacznie bliższy związek ze skłonnością do ponoszenia wydatków, w tym zwłaszcza wydatków na turystykę zagraniczną.

Dla porównania przedstawiono wykres przygotowany według tych samych zasad i uwzględniający te same kraje, ale obejmuje on okres dokładnie o rok wcześniejszy.



Sytuacja była wówczas o wiele bardziej „normalna”, a różnica postrzegania zewnętrznego i wewnętrznego była nawet nieco mniejsza niż dla strefy euro jako całości.

Bardzo słabe nastroje już zaszkodziły bieżącej konsumpcji Polaków

Nad relatywnie bardzo niskimi nastrojami konsumenckimi w Polsce można byłoby przejść do porządku dziennego, gdyby nie bardzo znaczny ich wpływ na osłabienie dynamiki całości sprzedaży detalicznej, która w kategoriach makro ma znaczne przełożenie na ogólny wzrost gospodarczy, a w kategoriach mikro na popyt w poszczególnych branżach, w tym zwłaszcza w turystyce.

Poniżej przedstawiono bardzo niepokojący wykres rocznych zmian dynamiki sprzedaży detalicznej w tych samych krajach i w tym samym dwumiesięcznym okresie obejmującym czerwiec i lipiec tego roku. Zastosowano podejście różnicowe ponieważ porównywanie dynamik obarczone jest pewnymi błędami wynikającymi z niekompatybilności obliczania dynamiki sprzedaży w poszczególnych krajach, które wynikają z różnej metodologii obliczeń, np. w Polsce wskaźnik obejmuje sprzedaż w sklepach zatrudniających powyżej 9 osób, a w niektórych krajach powyżej 5, a w innych jeszcze mniej. Stosowanie różnicy dynamik w tym samym kraju powoduje, że wpływ części różnic metodologicznych jest eliminowany.



Z wykresu jasno wynika, że dynamika sprzedaży detalicznej w krajach w których postarano się o dobre nastroje konsumenckie znacznie wzrosła, a w krajach o słabych nastrojach, w tym w Polsce bardzo spadła. Słowo „postarano” jest tu użyte świadomie, gdyż ogólny przekaz medialny w krajach takich jak np. Niemcy jest bardzo propaństwowy i w trudnej sytuacji pandemicznej tamtejsze media czynią wiele dla poprawy nastrojów i poprawy ogólnego optymizmu, co owocuje wsparciem chęci do dokonywania zakupów.

Na drugim biegunie znajduje się Polska, w której trudno nie zgodzić się z tezą o przewadze negatywnego przekazu medialnego. Osiągnięcia gospodarki kraju są umniejszane, albo pomijane, a wpadki urastają do wyolbrzymionych wymiarów. Trudno wyobrazić sobie więcej pochwał i pozytywnych komentarzy ze strony instytucji międzynarodowych pod naszym adresem odnośnie bardzo dobrego radzenia sobie z pandemicznym kryzysem gospodarczym, ale wśród Polaków przeważają nastroje pesymizmu.

Co gorsza opinie o tym, że kroczymy ścieżką pogarszającej się sytuacji gospodarczej zaczynają już przenikać do świadomości mieszkańców Polski B, która w ostatnich latach była najdynamiczniejszym rezerwuarem wzrostu liczby klientów zorganizowanej turystyki wyjazdowej.

Władza nie radzi sobie z jakością przekazu

Możliwe, że przedstawiciele rządu dostrzegają problem bardzo miernej jakości przekazu mediów prorządowych i być może jest to przyczyna próby ograniczenia roli mediów zagranicznych, czyli de facto opozycyjnych. Jest to jednak bardzo niewłaściwy pomysł, który może nie przynieść oczekiwanych efektów, a za to sprowokować spore kłopoty międzynarodowe.

O wiele właściwszym działaniem byłoby postaranie się o wyższą jakość mediów sprzyjających rządowi, co jednakże bez znaczącego uzupełnienia kadr wydaje się w praktyce niewykonalne.

Niestety jest bardzo prawdopodobne, że bez znaczącej poprawy jakości przekazu okres bardzo słabych nastrojów konsumenckiej i co za tym idzie mniejszej od potencjalnych możliwości dynamiki sprzedaży detalicznej oraz koniunktury w sprzedaży usług turystycznych w tym wycieczek zagranicznych będzie się niebezpiecznie przedłużał.

Skutkiem może być zaprzepaszczenie wizerunku pandemicznego gospodarczego lidera UE (słabsza od oczekiwań konsumpcja odbierze część dynamiki PKB) i utrwalenie bardzo niekorzystnej sytuacji w branży turystyki wyjazdowej.

I na koniec kwestii dynamiki sprzedaży detalicznej
jej słabe rezultaty w Hiszpanii i Włoszech i to pomimo względnie pozytywnej roli mediów w tych krajach, wynikają z wyjątkowo niekorzystnej tamtejszej sytuacji gospodarczej.  Jest to negatywny czynnik równoważący i w rezultacie kształtuje się ona na poziomie zbliżonym do naszego kraju, gdzie mamy korzystną sytuacją gospodarczą, ale za to niekorzystny przekaz medialny.

Ofensywa obszarów bordowych wymusiła zmianę przedziałów kolorystyki na mniej restrykcyjną

W tej części materiału już tradycyjnie przedstawiono zaktualizowane mapki oraz tabelę obrazujące sytuację w zakresie rozwoju koronawirusa w poszczególnych krajach podzielonych na rynki źródłowe i docelowe. Przy okazji zaznaczamy, że zostały one sporządzone według zasad przedstawionych w materiale z 13 marca 2020, czyli nie przedstawiają liczb bezwzględnych, jak jest to często ujmowane w mediach, ale obejmują liczby zachorowań i zgonów odniesione do liczby mieszkańców, jak również nie pokazują liczb narastająco od początku epidemii lecz podają aktualną sytuację rozwoju choroby w okresie ostatniego tygodnia (pomiędzy godzinami 22 w kolejne niedziele), co pozwala trafniej obserwować bieżące tempo rozwoju i skutki epidemii.

UWAGA: w związku ze znacznym wzrostem skali liczby zachorowań powstaje sytuacja, w której znaczna większość krajów (a w nieodległej przyszłości nawet nieomal wszystkie) powinna być oznaczana kolorem ciemno czerwonym lub bordowym. W warunkach coraz wyższej gęstości zachorowań postanowiliśmy zmodyfikować kryteria przyporządkowywania koloru poszczególnym państwom w zależności od tygodniowego wskaźnika liczby nowych zakażeń na milion mieszkańców.

Zasady były i są definiowane w zależności od wskaźnika w sposób następujący:



Pomimo, że w Unii Europejskiej nadal nie udało się ustalić wspólnych granicznych wielkości wskaźników decydujących np. o zawieszeniu połączeń lotniczych, często stosowane są wskaźniki 14-dniowe w wysokości 50 lub 60 przypadków na 100 tysięcy mieszkańców (odpowiednik mniej więcej 250 lub 300 zakażeń w ujęciu tygodniowym na milion mieszkańców) lub ostatnio nawet wyższe, czyli 50 przypadków tygodniowo na 100 tysięcy mieszkańców, czyli 500 przypadków na milion.

Jeśli UE ustali limity obowiązujące w krajach członkowskich Instytut TravelDATA dostosuje do nich kolorystykę mapek przedstawiających sytuację epidemiczną w poszczególnych krajach źródłowych i docelowych.



W minionym tygodniu sytuacja w zakresie rozprzestrzeniania się koronawirusa na rynkach źródłowych uległa kolejnemu pogorszeniu. Pomimo zmiany zasad zielony obszar, który tym razem oznacza tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń na milion mieszkańców na poziomie poniżej 200 powiększył się z zeszłotygodniowego obejmującego Polskę, kraje nadbałtyckie i Skandynawię jedynie o Niemcy i Białoruś.

Również w niemal wszystkich pozostałych państwach źródłowych (oprócz Szwajcarii) nastąpiło w ostatnim tygodniu rozprzestrzenianie się wirusa i w rezultacie ogólne ważone wskaźniki dla obszaru zachodniej i środkowo-wschodniej Europy ponownie dość istotnie wzrosły. Ważony liczbą ludności wskaźnik dla krajów Europy Zachodniej wzrósł w ubiegłym tygodniu już dziesiąty raz z rzędu osiągając poziom 488 przypadków na milion mieszkańców (przed tygodniem 376, wzrost o prawie 30 procent) i jest już blisko dziewięć razy wyższy od minimum zanotowanego w pierwszym tygodniu czerwca, które wyniosło wówczas 56 takich przypadków.

Najwyższe współczynniki zakażeń nadal występują w gęsto zaludnionych obszarach Francji (1098), Belgii (713), Holandii (683) oraz Austrii (548). I Danii (520). Szczególnie niekorzystna stała się sytuacja w tym pierwszym kraju, gdzie wskaźnik nowych zakażeń osiągnął już poziom ponad dwukrotnie wyższy niż podczas szczytu pierwszej fali zachorowań dla tego kraju, który wystąpił 1 kwietnia i wyniósł 474 zakażenia na milion.

Nadal nieco mniej niekorzystnie pod względem zmian ogólnego wskaźnika nowych zachorowań przedstawiała się sytuacja w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie wskaźniki w większości krajów rosły z reguły wolniej. W rezultacie ważony wskaźnik zbiorczy dla regionu kolejny raz zwiększył się mniej dynamicznie niż w zachodniej, części kontynentu, czyli z 327 do 392 zachorowań tygodniowo na milion mieszkańców (wzrost o niecałe 20 procent).

W Polsce po sześciu wcześniejszych przekroczeniach granicy 100 przypadków nowych zakażeń na milion mieszkańców, w tym rekordowej dla naszego kraju wartości 134 osiągniętej przed trzema i czterema tygodniami, wskaźnik spadł przejściowo do poziomu 88, po czym powrócił do mniej więcej poprzedniego poziomu (135). Jest on obecnie około dwukrotnie wyższy od średniej z dość stabilnego ponad trzymiesięcznego okresu od początku kwietnia do trzeciej dekady lipca, która wyniosła około 65 przypadków zakażeń na milion mieszkańców.

W Rosji odnotowano kolejny niewysoki wzrost wskaźnika nowych zakażeń i równie nieduży wzrost wskaźnika liczby zgonów. Na Białorusi i Ukrainie podniosły się zarówno wskaźniki nowych zachorowań, jak również zgonów, przy czym w tym drugim kraju liczba zakażeń wzrosła już dziesiąty raz z rzędu, a liczba zgonów siódmy.

W Szwecji po zeszłotygodniowej zniżce wskaźnika nowych zakażeń do 94 przypadków na milion odnotowano duży jego wzrost do poziomu 170. Nieco lepsza sytuacja w Finlandii i Norwegii pozwoliła ukształtować się temu wskaźnikowi dla całej Skandynawii na korzystniejszym poziomie 137 przypadków na milion (poprzednio 93,4)



Na mniej korzystną zmieniła się też sytuacja w zakresie wskaźników epidemicznych w krajach docelowych, czyli takich do których udają się turyści. Tygodniowy wskaźnik nowych infekcji wyniósł w tym obszarze 240 przypadków wobec 220 odnotowanych w tygodniu poprzednim. Do tego nadal niejasna jest sytuacja w Hiszpanii, w której obok danych dziennych dotyczących zachorowań systematycznie ujawniane są przypadki z okresów przeszłych, które niestety nie są dopisywane do bieżących statystyk dziennych, ale często jedynie do skumulowanych statystyk zbiorczych.

Powoduje to dość znaczne rozbieżności danych i w dalszej konsekwencji wskaźników nowych zakażeń. W ostatnim tygodniu wyniosły według wariantu pierwszego 756 przypadki (poprzednio 569) , a według drugiego, czyli tygodniowych zmian skumulowanych liczb nowych zakażeń 1756 (poprzednio 1273).

Dla celów niniejszego materiału i wizualizacji przyjęliśmy wartość niższą, ale należy zaznaczyć, że takie niestabilności danych z Hiszpanii występują uporczywie już od kilku tygodni i prowadza do sytuacji, że podawane dane akurat dla tego bardzo ważnego dla europejskiej turystyki kraju traktowane mogą być jedynie orientacyjnie.

Możliwe, że podejściem najbardziej fair byłoby pozostawienie Hiszpanii w kolorze białym z podaniem przedziału liczb, w którym w dużym prawdopodobieństwem zawiera się tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń dla tego kraju.

W ostatnim tygodniu istotnie pogorszyła się sytuacja w Portugali (wzrost wskaźnika z 365 do 450), a w mniejszym stopniu w Maroku (wzrost z 386 do 407)  oraz ósmy raz z rzędu w Tunezji, tym razem zdecydowanie z 135 do 263 nowych zakażeń na milion mieszkańców.

W obecnej coraz bardziej niestabilnej sytuacji epidemicznej nadal warto rozważać wyjazdy do stosunkowo niedrogich (tańszych od Egiptu) i stosunkowo nieodległych i popularnych kierunków wśród polskich turystów, czyli Grecji i Turcji. Są to obecnie kraje, co najwyżej umiarkowanego ryzyka epidemicznego, co odróżnia je od np. zdecydowanie mocniej i bardzo niestabilnie infekującej się Hiszpanii i kilku innych krajów docelowych popularnych wśród polskich turystów.



W okresie ostatniego tygodnia trend poprawy sytuacji epidemicznej w USA uległ odwróceniu i pogorszyła się ona dość istotnie. Po dziewięciu spadkach z rzędu wskaźnik liczby nowych zakażeń wzrósł z 749 do 894 przypadków (kolumna pierwsza), a po czterech spadkach podniósł się również wskaźnik liczby zgonów  (z 15,8 do 16,9 - kolumna druga). W nieznacznym stopniu obniżyły się wskaźniki osób hospitalizowanych oraz podlegających kwarantannie (kolumna trzecia) oraz liczby chorych w stanie ciężkim (kolumna czwarta).

W Japonii sytuacja epidemiczna nadal pozostawała na powolnej ścieżce poprawy i tym razem tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń wykazał spadek z 29,0 do 28,8 przypadków na milion (przed dwoma tygodniami wynosił 35,3) i jest to już poziom bardzo zbliżony do  rekordowych wartości w pierwszej fali epidemii odnotowanych w tym kraju w połowie kwietnia. Często uważa się, że ponowne odrodzenie się fali zachorowań w tym kraju spowodowane było zbyt wczesnym zniesieniem (pod koniec maja) antyepidemicznego stanu wyjątkowego, co było błędem bardzo podobnym do popełnianego także w wielu innych krajach.

W Korei Południowej po wcześniejszych czterech kolejnych wzrostach tygodniowego wskaźnika nowych infekcji nastąpił już trzeci z rzędu dość istotny jego spadek, tym razem z 19,5 do 15,6, co może oznaczać, że potwierdzony został zniżkowy trend liczby nowych zachorowań. Korzystne jest również to, że w obu ostatnio wymienionych krajach azjatyckich tygodniowe wskaźniki liczby zgonów nadal pozostają, pomimo pewnych wahań, na bardzo niskich poziomach.

Wskaźnik nowych zakażeń w Chinach po licznych zmianach (trzy wzrosty, cztery spadki, nieduży wzrost i spadek) w minionym tygodniu nieco się podniósł (z 1,07 do 1,64), ale nadal pozostaje w przedziale bardzo niskich poziomów, co oznacza, że przejściowy problem odradzanie się nowych zakażeń został już opanowany. W nawiązaniu do materiałów wcześniejszych zaznaczamy też, że liczba zachorowań przez kilka miesięcy była odnoszona do ludności prowincji Hubei, ponieważ był to dominujący i niemal jedyny region rozwoju choroby. Obecnie ognisk rozwoju choroby pojawiło się więcej, ale dla celów zachowania proporcji liczba nowych zachorowań jest odnoszona tabeli do tej samej liczby ludności jak było to poprzednio.



Zachęcamy wszystkich związanych z turystyką do czytania naszych opracowań i materiałów.


Zespół Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA i www.wczasopedia.pl


Tekst oraz wykresy zostały przygotowane w celach wyłącznie informacyjnych i nie stanowią analizy inwestycyjnej, ani analizy finansowej, ani rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 206 poz. 1715) oraz Ustawy z 29 lipca 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 183 poz.1538 z późn. zmianami).

Autorzy działali z należytą starannością i rzetelnością, nie ponoszą jednak odpowiedzialności za działania lub zaniechania odbiorcy podjęte na podstawie niniejszego tekstu i wykresów oraz za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego