201113Analiza Cen LATO cz.3 - Wczasopedia.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

201113Analiza Cen LATO cz.3

Klub Wczasopedia > Klub Wczasopedia
 

Informacja Branżowa firmy TravelDATA
dla uczestników Programu Transparentny Touroperator
oraz biur agencyjnych i osób zarejestrowanych na Wczasopedii


13.11.2020 - ANALIZA INFORMACJI MAJĄCYCH WPŁYW NA BRANŻĘ TURYSTYCZNĄ
Polski rząd mimowolnie wsparł rozprzestrzenianie się wirusa...

Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA, zajmujący się gromadzeniem danych z rynku zorganizowanej turystyki wyjazdowej publikuje kolejną analizę informacji mających wpływ na branżę turystyczną

Pfizer ogłasza, że ma szczepionkę na koronawirusa

W ostatni poniedziałek 9 listopada amerykański koncern farmaceutyczny Pfizer poinformował, że rozwijany przez niego projekt szczepionki przeciwko koronawirusowi Covid -19 wykazuje ponad 90 procent skuteczności, a firma jest w stanie wyprodukować około 50 mln jej dawek jeszcze w tym roku. Do tego tematu odniesiemy się jednak w kolejnym materiale, gdy poznamy więcej istotnych dla sprawy szczegółów i opinii ekspertów z branży farmaceutycznej.

Tempo wzrostu liczby zakażeń koronawirusem słabnie, ale jego śmiertelne apogeum jeszcze przed nami

Bieżące trendy zmian w zakresie liczby nowych zakażeń wydają zbliżać się już do przesilenia, a walnie przyczyniają się do tego coraz to nowe restrykcje i obostrzenia przeciwepidemiczne wprowadzane przez władze wielu krajów. Prawdopodobnie już w drugim tygodniu listopada może dojść do spadku zbiorczego tygodniowego wskaźnika liczby zakażeń, ale wskaźnik liczby zgonów będzie jeszcze zapewne rósł przez 2 do 4 tygodni, gdyż stanowi on opóźniony w czasie efekt wzrostu nowych zachorowań oraz udziału zakażeń osób starszych wśród ogółu zakażonych, których podatność na ciężki przebieg choroby, w tym ze skutkiem śmiertelnym jest wielokrotnie większa.

W ostatnim tygodniu tygodniowy wskaźnik nowych zachorowań wśród 37 monitorowanych państw wzrósł jeszcze w 29 przypadkach (poprzednio w 33), ale wzrosty te były z reguły znacznie mniej dynamiczne niż w tygodniach wcześniejszych.


W rezultacie dynamika wzrostu zbiorczego wskaźnika liczby nowych zakażeń w krajach źródłowych zachodniej części kontynentu wyniosła w minionym tygodniu zaledwie 7,6 procent (tydzień i dwa temu wyniosła odpowiednio 23 i 46 procent), czyli wzrosła z 2884 do 3103 nowych zakażeń na milion. Mniejszą dynamikę wzrostu wykazał też zbiorczy wskaźnik zakażeń dla środkowo-wschodniej części kontynentu, który podniósł się o niecałe 10 procent (tydzień i dwa temu wzrost wyniósł 13 i 57 procent), czyli z 2093 do 2302 nowych zakażeń na milion mieszkańców.

Jeszcze wyraźniejsze niż w europejskich krajach źródłowych jest odwracanie się trendu zbiorczego wskaźnika nowych zakażeń w krajach docelowych. W ubiegłym tygodniu dynamika jego zmian była już ujemna i wyniosła minus 4,3 procent, a sam wskaźnik spadł z 816 do 781 przypadków na milion mieszkańców. Przed tygodniem i dwoma w tym obszarze notowano jeszcze solidne wzrosty w wysokości odpowiednio 23 i 96 procent.

Niskie wskaźniki liczby zgonów w Europie w ekspresowym tempie odeszły już do przeszłości.

Najwyższa dotychczas wartość tygodniowego wskaźnika liczby zgonów w krajach źródłowych Europy Zachodniej, czyli aż 60,5 przypadków na milion mieszkańców wystąpiła w drugim tygodniu kwietnia w okresie mało skoordynowanych decyzji oraz wielu ewidentnych zaniedbań władz szeregu krajów tej części kontynentu. W optymistycznym okresie czerwca obniżył się on do około 6,40 przypadku na milion, po czym w okresie wakacyjnych wyjazdów nadal spadał pomimo rozluźnienia restrykcji oraz mimo wszystko dość licznych wyjazdów wypoczynkowych do z reguły mniej zainfekowanych krajów docelowych.

Wartość minimalną (0,82) wskaźnik ten osiągnął w ostatnim tygodniu sierpnia po czym w kolejnych sześciu tygodniach stopniowo rósł by osiągnąć w połowie października umiarkowaną jeszcze wartość 4,63 zgonów ma milion mieszkańców.

Długo utrzymująca się stosunkowo niewielka liczba zgonów była prawdopodobnie jednym z zasadniczych powodów, dla których wizja jesiennej fazy pandemii długo nie budziła tak znacznych obaw oraz odpowiednich do skali potencjalnego zagrożenia decyzji o obostrzeniach życia społecznego i gospodarczego, takich jakie miały miejsce w okresie wiosennym.

Sytuacja ta dodatkowo skłaniała wiele osób do coraz bardziej swobodnego podejścia do nakładanych przez władze ograniczeń i restrykcji dotyczących zachowań, dystansowania społecznego, czy publicznych i prywatnych zgromadzeń.

Dla dużych państw europejskich oznaczało to dla Francji w sierpniu przeciętnie 12 zgonów dziennie, we wrześniu 40, a w pierwszym tygodniu listopada już 489. Dla Włoch średnie liczby dziennych zgonów w sierpniu, wrześniu i pierwszym tygodniu listopada wyniosły odpowiednio: 11, 13 i 367, dla Hiszpanii: 17, 79 i 424, a dla Belgii: 5, 3 i 183. Można przypuszczać, że o ile dane z sierpnia i września wywołują na tle liczb z pierwszego okresu pandemii jedynie ograniczone wrażenie, a w lipcu liczby zgonów były jeszcze mniejsze, to obecnie zaczynają już przybierać znacznie bardziej niepokojące rozmiary.

Przedstawiając to dla ważnych krajów źródłowych w ujęciu tygodniowym, we Francji odnotowano w ostatnim tygodniu 3420 przypadków śmiertelnych wobec 2258 przed tygodniem, w Wielkiej Brytanii 2327 (wobec 1821), w Belgii 1282 (888), w Niemczech 883 (484), a w Holandii 570 (388). We wszystkich tych przypadkach są to jednak mimo wszystko nadal jeszcze wielkości z grubsza 2-krotnie mniejsze w porównaniu z wiosną tego roku, gdyż we Francji w pierwszym tygodniu kwietnia życie straciło ponad 6,5 tysiąca osób, w Wielkiej Brytanii (drugi tydzień kwietnia) było 6,6 tysięcy zgonów, w Belgii (pierwszy tydzień) nieco ponad 2 tysiące, w Niemczech 1670 (też pierwszy tydzień), a w Holandii (pierwszy tydzień) było ich 1080.

Przy takich danych tygodniowy wskaźnik przypadków śmiertelnych w najbardziej obecnie infekującym się obszarze, czyli w zachodnioeuropejskich krajach, podniósł się w ostatnim tygodniu o prawie 50 procent (przed tygodniem i dwoma o 76 i 56 procent) z 21,5 do 32,2 przypadków na milion mieszkańców, przy czym warto zauważyć, że dynamika jego wzrostu nadal pozostaje zdecydowanie wyższa od tempa wzrostu liczby nowych infekcji (obecnie 7,6 procent procent).

Tylko umiarkowanie wolniej rósł zbiorczy wskaźnik liczby zgonów w krajach źródłowych środkowo-wschodniej części kontynentu, który podniósł się w zeszłym tygodniu z 26,3 do 35,2 przypadków na milion, czyli o prawie 34 procent (przed tygodniem i dwoma o 26 i 32 procent). Jego dynamika jest wyraźnie niższa w porównaniu z zachodnią częścią kontynentu, ale kolejny raz wpływ na taką sytuację miały takie kraje, jak Rosja (wzrost wskaźnika o zaledwie 5 procent) lub Białoruś, w której wskaźnik nawet uległ obniżeniu o ponad 21 procent.

Wyraźnie mniej korzystna niż w poprzednim tygodniu stała się natomiast sytuacja pod względem wskaźnika liczby zgonów w krajach docelowych, w których dynamika jego wzrostu przyspieszyła do 66 procent (przed tygodniem i dwoma 36 i 16 procent), a sam wskaźnik wzrósł z 10,8 do 17,9 przypadków na milion mieszkańców.  

Koronawirus ograł zarówno polityków jak i epidemiologów

Wygląda na to, że obie wymienione grupy zostały kompletnie zaskoczone kilkudziesięciokrotnym wzrostem wskaźników zakażeń oraz zgonów i dotyczy to nie tylko Polski, ale właściwie prawie wszystkich krajów europejskich. Epidemiolodzy ostrzegali wprawdzie przed jesiennym wzrostem aktywności koronawirusa, ale czynili to najczęściej dość niemrawo licząc się zapewne jedynie z kilkukrotnym podniesieniem się wskaźników epidemicznych. Na zachodzie Europy taki wzrost nie robił na politykach specjalnego wrażenia, zwłaszcza w porównaniu z dewastującymi tamtejsze gospodarki sytuacjami epidemicznymi z wiosny tego roku.  

Postawa polityków odnośnie bardziej zdecydowanych metod powstrzymywania wirusa była więc wstrzemięźliwa, co jasno wynika z pewnych siebie licznych zapowiedzi poszczególnych rządów wobec potencjalnej nowej fali epidemii, o stanowczym postanowieniu unikania istotniejszych ograniczeń w życiu społecznym i funkcjonowania krajowej gospodarki. Taki sposób myślenia, czyli zupełnie inny niż podczas wiosennej fali epidemii, przyjął też niestety rząd polski ze wszystkimi widocznymi teraz konsekwencjami.

Polityków przebudził dopiero rozmiar śmiertelnego żniwa koronawirusa

Przy takim myśleniu nawet w obliczu silnie rosnącej liczby zakażeń rządy dość długo odwlekały wprowadzanie stosownych obostrzeń i ograniczeń traktując
w sytuacji utrzymującej się relatywnie bardzo niskiej liczby przypadków śmiertelnych koronawirusa jako coś w rodzaju bezzębnego tygrysa, który wprawdzie dość łatwo zakaża znaczną liczbę osób, ale niewspółmiernie rzadziej niż wiosną prowadzi do poważnego przebiegu choroby lub śmierci zarażonych pacjentów.

Mniej więcej od połowy października, gdy koronawirus dość nagle pokazał wreszcie zęby i liczba zgonów zaczęła gwałtownie rosnąć, ci sami politycy w pośpiechu porzucili poprzednie deklaracje i rozpoczęli wprowadzanie dość chaotycznych i mało konsekwentnych restrykcji, obostrzeń, a nawet bardziej miękkich lub twardych tzw. lockdownów.

Rzecz jednak w tym, że działania te podjęto z reguły zbyt późno stosując przy tym często dawkowanie ograniczeń niejako po plasterku (tzw. metoda salami), co stwarzało wirusowi pole do dość nieskrępowanego rozwoju. Mając do wyboru salami lub wczesny i konsekwentny lockdown wybierano salami, a obecnie staje się już jasne, że lockdownów w większości wypadków i tak uniknąć się nie da.

Tajemnica przeciwpandemicznych decyzji polskiego rządu

Wiosenną falę epidemii Polska przeszła prawie suchą nogą odnosząc na tle spustoszonych przez koronawirusa większości państw zachodnioeuropejskich bardzo istotny sukces. Kluczowym jego czynnikiem były tu działania wyprzedzające polegające na energicznym i trafnym wprowadzaniu ograniczeń przecinających główne kanały transmisji wirusa, którymi są różnego rodzaju kluby, pubu, bary i restauracje, nieskrępowane podróże zagraniczne oraz w uwarunkowaniach polskich także szkoły.

Za tzw. „zatrzaskiwanie granic” spotkała Polskę spora krytyka ze strony Brukseli, ale na wyciągnięcie konsekwencji nie było już ani czasu, ani ochoty, zwłaszcza w obliczu kompletnego chaosu w gospodarce i służbie zdrowia, jaki wkrótce zapanował na Zachodzie Europy, gdzie utracono wiele cennego czasu na mało produktywne próby stosowania innych rozwiązań.

Tym bardziej niezrozumiałe jest zastosowanie przez Polskę podczas jesiennej fali pandemii strategii dokładnie odwrotnej, czyli zamiast rozwiązań wyprzedzających, działań pozostających wyraźnie w tyle za widocznym już rozwojem sytuacji.

W rezultacie, gdy w krajach zachodnioeuropejskich tygodniowe wskaźniki liczby zgonów są przeważnie jeszcze nadal wyraźnie poniżej szczytowych wartości wiosennych, to w Polsce jest on już na poziomie 12-krotnie (sic!) wyższym niż w najgorszym pod tym względem tygodniu pierwszej fali epidemii (4 tydzień kwietnia
wskaźnik liczby zgonów 4,61).

Jeszcze większe wrażenie czyni ostatni tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń, który w porównaniu z opóźnionym szczytem wiosennym (2 tydzień czerwca
74,5) jest obecnie wyższy prawie 60-krotnie (sic!!!) i to przy stanowczo zbyt małej w odniesieniu do panującej sytuacji liczbie wykonywanych testów.

O tym, że liczba testów jest zbyt mała świadczy najwyższy w Europie odsetek przypadków pozytywnych, który wynosi około 40 procent, podczas gdy optymalnie powinien co najwyżej zawierać się w przedziale 5-10 procent. Oznacza to, że osób rzeczywiście zakażonych koronawirusem może być znacznie więcej, co niestety będzie później oddziaływało na relatywnie wysoką liczbę przypadków śmiertelnych.

Błędne decyzje rządu w głównych aspektach walki z koronawirusem

Z dwóch głównych kanałów transmisji koronawirusa, czyli kanału restauracyjno-klubowego oraz placówek szkolnych większych zastrzeżeń w całej niemal Europie nie budzi ten pierwszy, natomiast odnośnie kanału drugiego zdania często są podzielone.

W naszym kraju, pomimo znacznego niezadowolenia przedsiębiorców, podjęto jednak decyzję o zamknięciu placówek gastronomicznych, klubów, pubów, barów, siłowni itp. tyle że nieco zbyt późno zwłaszcza wobec silnego ustawicznego przyspieszania tempa rozpowszechniania się wirusa.

Znacznie większy błąd popełniono pozostawiając stanowczo zbyt długo otwarte szkoły zwłaszcza dla młodszych roczników. Błąd w tej kwestii polega na tym, że nie doceniono skali i siły transmisji koronawirusa w rodzinach wielopokoleniowych, które stanowią polską specyfikę odziedziczoną jeszcze po czasach tzw. realnego socjalizmu, a spowodowaną silnym niedoborem lokali mieszkalnych. Z problemem tym borykają się również inne kraje regionu i jest to obecnie jeden z powodów wysokich wskaźników epidemicznych w Europie środkowo
wschodniej, a dodatkowo sprzyja mu okres jesienno-zimowy, w którym zdecydowaną większość czasu spędza się w mieszkaniach i w domach.

Wiosenny sukces w walce z epidemią polegał m.in. na tym, że stosunkowo wcześnie zamykając szkoły spowodowano przebywanie niezarażonych jeszcze dzieci z również niezarażonymi starszymi członkami rodzin i w ten sposób skutecznie zminimalizowano rozprzestrzenianie się wirusa w gospodarstwach domowych i w konsekwencji rozprzestrzeniał się on w dużej mierze jedynie w miejscach publicznych i w zakładach pracy.

Przetrzymując zbyt długo  dzieci w placówkach szkolnych w okresie już dziesiątki razy silniejszego rozprzestrzenienia się wirusa i przy ograniczonej możliwości kontrolowania zachowań, zwłaszcza młodszych roczników, doprowadzono do zasadniczej  zmiany sytuacji. Obecnie w gospodarstwach domowych dochodzi do kontaktów wielokrotnie częściej zakażonych dzieci (często zupełnie bezobjawowo) z dziadkami, którzy w ten sposób narażani są na zakażenie.

Obecna bardzo wysoka liczba zgonów jest konsekwencją licznych transmisji wirusa do osób starszych w gospodarstwach domowych. Osoby te obecnie ograniczają swoje inne aktywności i raczej przestrzegają zasad noszenia maseczek, mycia rąk, dystansowania w sklepach i innych miejscach publicznych, a mimo to liczba ich zachorowań i zgonów rośnie w bardzo wysokim tempie.

Restrykcyjne przestrzeganie przepisów może być alternatywą dla lockdownu

Trzecim dużym błędem władz jest zbyt duża tolerancja dla nieprzestrzegania obowiązujących przepisów antyepidemicznych przez obywateli. Z dość powszechnej autopsji wynika, że na ulicach i w miejscach publicznych młodsze pokolenie czasami dość ostentacyjne omija nakaz noszenia maseczek, a jeszcze częściej można spotkać ludzi jedynie markujących stosowanie się do tego nakazu tj. mających je założone, ale z nie przykrytym nosem.

Można odnieść wrażenie, że władza jest już mocno skonfundowana liczbą popełnionych błędów i pasywnie egzekwuje nawet wprowadzone przez siebie ograniczenia i restrykcje w obawie, że w obecnej dość nerwowej społecznej atmosferze może  to okazać się kontrproduktywne.

Obecnie dość częsty jest pogląd o dużej skuteczności bardzo restrykcyjnych, ale krótkotrwałych (3 do 5 tygodni) tzw. lockdownów. Bazuje on zapewne na przykładach skutecznych i udanych działań tego typu podjętych w australijskim stanie Victoria oraz w Izraelu, które były też wielokrotnie (np. Australia już od materiału z 8 lipca) i są nadal opisywane w naszych materiałach.

Rzecz jednak w tym, że przy tolerancyjnej postawie władz wobec przestrzegania przeciwepidemicznych regulacji lockdown nie ma większego sensu, gdyż jego ogromne koszty szacowane nawet na około 100 mld złotych miesięcznie zostaną w dużej mierze po prostu zaprzepaszczone. Logika takiej sytuacji w pełni uzasadnia rygorystyczne egzekwowanie przepisów i nakładanie bardzo wysokich kar, zwłaszcza za uporczywe niestosowanie się do wprowadzonych regulacji. Dlaczego rząd nie stosuje takiego postępowania pozostaje się tylko domyślać.

Sprawa jest tym bardziej poważna, że gra idzie nie tylko o koszty wyhamowania działalności gospodarczej, ale również o zaostrzenie i przedłużenie epidemii koronawirusa, które da się w przybliżeniu przeliczyć na liczbę niepotrzebnie zmarłych osób. Jest dość prawdopodobne, że obecne władze odpowiedzą w przyszłości za liczne błędy i zaniechania podczas drugiej jej fali, choć najprawdopodobniej będzie to odpowiedzialność jedynie polityczna.

Lockdowny w Irlandii i w Czechach

Obecnie mamy dwa kraje wysoce zdeterminowane w walce z pandemią, a mianowicie Irlandię i Czechy, które mogą być traktowane jako przypadki studyjne. Oba kraje mają podobne warunki klimatyczne, a Czechy również cenną zaletę porównawczą w stosunku do Polski, a mianowicie podobnego znacznego udziału rodzin wielopokoleniowych, który wynika  z odziedziczonego przez cały nasz region znacznego niedoboru lokali mieszkalnych po czasach tzw. realnego socjalizmu.

Czechy wprowadziły przeciwepidemiczne ograniczenia w połowie października, ale po tygodniu znacznie je zaostrzyły wprowadzając praktycznie pełny lockdown. Irlandia wprowadziła surowe restrykcje w mniej więcej tym samym czasie (na okres aż 6 tygodni), ale ich efekty już teraz wydają się bardziej jednoznaczne i znacząco większe. W pewnej części może to wynikać z mniejszej transmisji wirusa w miejscach zamieszkania (relatywnie lepsze warunki mieszkaniowe), ale bardziej istotny wydaje się wpływ większej dyscypliny Irlandczyków w przestrzeganiu przeciwepidemicznych ograniczeń.

Czesi, w odróżnieniu od wiosennego okresu epidemii, są obecnie pod tym względem znacznie mniej subordynowani, czego dowodem są liczne manifestacje przeciwko ograniczeniom, na których zachowanie nie ma wiele wspólnego z zaleceniami wydawanymi przez władze. W ten sposób kraj ten może stać się dla nas cennym przykładem porównawczym, gdyż Polska boryka się obecnie z podobnymi problemami dotyczącymi przestrzegania antyepidemicznych obostrzeń. Więcej w kwestii skuteczności lockdownów w obu tych krajach będzie można powiedzieć za tydzień lub dwa i jednocześnie możliwe będą wówczas również porównania przebiegów wskaźników epidemicznych z wcześniejszym rozwojem sytuacji w Izraelu.

Izrael praktycznie okiełznał już koronawirusa, ale …

Izrael stał się prekursorem wprowadzenia powtórnego lockdownu. Decyzję tę podjęto około 13 września, gdy tygodniowy wskaźnik nowych infekcji osiągnął już prawie 2400 przypadków na milion mieszkańców, a zatem przy mniejszym poziomie niż w Polsce. Początkowo wprowadzone obostrzenia były przewidziane na okres 3 tygodni, czyli od piątku 18 września do niedzieli 11 października, ale niektóre z nich zostały przedłużone. Od 18 października przywrócono działalność przedszkoli i żłobków, a od 2 listopada przywrócono stacjonarną naukę w młodszych klasach.

Obecnie kraj ten jest nadal w fazie konsekwentnej poprawy sytuacji pandemicznej. Tygodniowy wskaźnik liczby infekcji spadł z 4688 przypadków na milion w szczycie przed pięcioma tygodniami do 3885, 2789, 1321, 743, 543 w kolejnych oraz do 467 w ostatnim tygodniu, czyli poziomu już ponad 9-krotnie niższego od notowanego w tym samym okresie w Polsce (4425). O tym jak bardzo poprawiła się sytuacja w Izraelu pod względem rozprzestrzeniania się choroby świadczy fakt, że obecnie jest to niższa wartość wskaźnika niż w jakimkolwiek monitorowanym europejskim kraju źródłowym i docelowym.

W trendzie spadkowym pozostaje również tygodniowy wskaźnik liczby zgonów, który po dwóch tygodniach stabilizacji na poziomie 28,2 oraz następnie spadków do 26,6, 20,5 i 18,3 obniżył się do 12,9 przypadków na milion mieszkańców, czyli do poziomu ponad 4-krotnie niższego niż w naszym kraju (55,3).

… przetestuje też sekwencję i tempo znoszenia przeciwepidemicznych ograniczeń i restrykcji

Tamtejszy rząd twierdzi, że nie chce popełnić poprzednich błędów dotyczących zbyt szybkiego znoszenia ograniczeń w niektórych obszarach życia gospodarczego i społecznego i tym razem proces wychodzenia z lockdownu ma być bardziej stopniowy i trwać nawet przez okres 6 do 12 miesięcy.

Póki co, zezwolił jednak do powrotu do szkoły młodszych roczników i na zniesienie niektórych mniej ważnych ograniczeń. Jaki będzie miało to wpływ na przebieg wskaźników epidemicznych przekonamy się już niebawem. Na razie widoczne jest, że tempo spadku wskaźnika infekcji ulega dość wyraźnemu wypłaszczeniu i następują niestety pewne (na razie nieśmiałe) symptomy jego ponownego wzrostu.

Dla przypomnienia i jednocześnie wartościowej przestrogi podajemy, że w Izraelu pierwszą próbę okiełznania ponownego przyrostu liczby nowych infekcji podjęto już w lipcu, ale po pierwszych sukcesach w poprawie sytuacji epidemicznej rząd niepotrzebnie uległ naciskom lobby przedsiębiorców, głównie restauratorów, właścicieli barów i klubów, którzy wymogli zniesienie lub przynajmniej zdecydowane ograniczenie nałożonych ograniczeń.

Tym niemniej przypadek szybkiego i zdecydowanego lockdownu w Izraelu jest kolejnym, który pokazuje skuteczny sposób na uporanie się z kolejną falą epidemii koronawirusa. Szczyt liczby nowych zachorowań nastąpił tam zaledwie 2 tygodnie po wprowadzeniu restrykcji, a po 6 kolejnych wskaźnik liczby zakażeń spadł ponad 10-krotnie.

Jak już wielokrotnie przedstawialiśmy w naszych materiałach, zdecydowany lockdown okazał się również bardzo skuteczny w Australii, w której wskaźnik infekcji spadł do niebywale niskiego poziomu (2,47), a przypadki śmiertelne niemal ustały i zdarzają się jedynie sporadycznie (kraj liczy 25,6 mln mieszkańców). Jeżeli ostatecznie uda się praktyczne wyeliminowanie epidemii również w Izraelu, wzmocni to bardzo poważnie argumenty tych osób, które w bezkompromisowym podejściu widzą główną metodę skutecznego zwalczania pandemii koronawirusa, odkładając na bok obawy o przejściowe negatywne skutki ograniczeń dla gospodarki kraju.

Biuro Rainbow anonsuje korzystne wyniki za trzeci kwartał 2020 roku

W czwartek 5 listopada jedyny giełdowy organizator notowany na warszawskiej GPW, czyli Rainbow Tours podał informację o wybranych wynikach Grupy Kapitałowej i Spółki za trzy kwartały roku obrotowego 2020. Przychody za trzy kwartały w rachunku narastającym wyniosły 418,4 mln złotych (przed rokiem 1478,4 mln złotych), a strata netto 14,258 mln złotych (przed rokiem był zysk netto w wysokości 48,255 mln złotych).

Bardziej interesujące są jednak wyniki za sam trzeci kwartał 2020, który był okresem częściowego powrotu do działalności po prawie całkowitym jej zatrzymaniu w drugim kwartale głównie z powodu prawie całkowitego wstrzymania przez władze Polski i innych krajów ruchu lotniczego.

Skonsolidowane przychody organizatora za trzeci kwartał 2020 wyniosły 137,5 mln złotych wobec 816,3 mln złotych w trzecim kwartale 2019 roku, co oznacza spadek przychodów o 83,15 procent lub inaczej patrząc przychody na poziomie 16,85 procent przychodów osiągniętych w tym samym kwartale sprzed roku. Było to zdecydowanie więcej niż w praktycznie martwym drugim kwartale tego roku, gdy skonsolidowane przychody wyniosły zaledwie 7,4 mln złotych.

Strata netto po trzech kwartałach wyniosła 14,258 mln złotych wobec zysku netto w takim samym okresie przed rokiem, który wyniósł 48,555 mln złotych. Za sam trzeci kwartał 2020 odnotowano jednak niewielki zysk w kwocie 665 tysięcy złotych, choć
co zrozumiałe - był on zdecydowanie mniejszy niż w bardzo dobrym trzecim kwartale 2019 roku, gdy ukształtował się on na poziomie 44,1 mln złotych.

To, że organizatorowi udało się osiągnąć w kadłubowym trzecim kwartale 2020 nieduży zysk można uznać za pewne pozytywne zaskoczenie. Zdecydowanie więcej informacji o biznesie i wynikach biura Rainbow otrzymamy już niebawem, czyli w kolejny piątek 20 listopada, gdy opublikowany zostanie raport za ten okres działalności.

W grudniu tego roku poznamy też wyniki za trzeci kwartał i pełny rok obrotowy Grupy TUI (dokładnej daty jeszcze nie podano), co może być przyczynkiem do interesujących biznesowych porównań.

Rainbow otrzyma preferencyjną pożyczkę z Polskiego Funduszu Rozwoju

We wtorek 10 listopada organizator poinformował, że otrzyma pożyczkę preferencyjną w ramach rządowego programu „Tarcza Finansowa Polskiego Funduszu dla Dużych Firm”. Kwota pożyczki wynosi 24,8 mln złotych i ma ona być spłacana w ratach kwartalnych, z których pierwsza przypada 31 grudnia 2021, a ostatnia 30 września 2024.

Oprocentowanie pożyczki będzie wynosić 1,25 procent w pierwszym roku, 1,75 procent w drugim i trzecim, zaś 2,75 procent w czwartym roku od daty podpisania umowy pożyczki. Zgodnie z warunkami Programu istnieje też możliwość umorzenia do 75 procent kwoty Pożyczki Preferencyjnej.

Warto zaznaczyć, że wielkość pożyczki PFR-u mającej zapewnić wsparcie organizatorowi (om) w związku z dewastacją biznesu touroperatorskiego spowodowaną pandemii koronawirusa jest znacznie mniejsze od tych jakie od swoich władz otrzymują organizatorzy niemieccy. W przypadku biura Rainbow przyznana pożyczka wynosi około 1,5 procent rocznych przychodów organizatora, podczas gdy wielkość rządowego wsparcia dla TUI Group jest (na razie) około 10-krotnie większa (około 15 procent przychodów), a dla trzeciego co do wielkości niemieckiego organizatora FTI około 4-krotnie większa, czyli około 5,6 procent jego rocznych przychodów.

Linie lotnicze Ryanair i Lufthansa podają wyniki …

Podobnie jak organizatorzy turystyki także linie lotnicze zostały biznesowo ciężko doświadczone sytuacją, która powstała na skutek rozwoju pandemii koronawirusa. Ogólnie rzecz biorąc prawie wszyscy przewoźnicy przeżywają poważne finansowe tarapaty, zaś rządowe programy wsparcia dla linii lotniczych stały się niemal normą.

Epidemia koronawirusa ujawniła krańcowo różną odporność przewoźników lotniczych na nową kryzysową sytuację, która jak ulał pasuje do znanego powiedzenia słynnego inwestora giełdowego Warrena Buffeta, który zwykł mawiać: gdy opadnie woda zobaczymy kto pływał bez majtek. Dopiero słaba koniunktura, nie mówiąc już o jej załamaniu, pokazuje bowiem które firmy są rzeczywiście efektywne, a które potrafią się utrzymywać na powierzchni jedynie w tzw. dobrych czasach.

Ostatnie tygodnie są czasem, w którym wiele firm podaje kolejne wyniki kwartalne. Przy tej okazji  warto spojrzeć na osiągnięcia dwóch krańcowo różnych przewoźników lotniczych, czyli wyjątkowo skromnie zorganizowanych linii Ryanair oraz nieomalże bizantyjskiej organizacji składającej się z około 580 spółek jaką jest Lufthansa.

Szczególnie wartościowe jest porównanie wyników dla okresu pandemicznego załamania koniunktury czyli drugiego i trzeciego kwartałów 2020 roku, gdyż kwartał pierwszy był jeszcze względnie korzystnym okresem dla lotniczej branży, jako że kłopoty z pandemią zaczęły się dopiero w marcu.

Ryanair wiecznie żywy …

Ryanair przewiózł w tym okresie 17,1 mln pasażerów (-80 %), przy średnim wskaźniku wypełnienia samolotów w wysokości 72% i osiągnął 1,18 mld euro przychodów (-78%). Szczególnie godna uwagi jest relatywnie niewielka strata przewoźnika, która wyniosła w tym okresie 197 mln euro. Nie jest to dużo w zestawieniu z jego rezerwami finansowymi (4,468 mld euro) i funduszami własnymi, które wyniosły na koniec września 4,979 mld euro.

Oznacza to przykładowo, że gdyby następne kwartały były dla przewoźnika identycznie słabe jak ostatnie dwa pandemiczne, to wyzerowanie funduszy własnych linii Ryanair (na skutek strat) nastąpiłoby dopiero… w połowie 2033 roku.

Lufthansa w cieniu ujemnych kapitałów

W identycznym okresie Grupa Lufthansa przewiozła 10,4 mln pasażerów, przy średnim wskaźniku wypełnienia 58% oraz osiągnęła 4,51 mld euro przychodów. Przychody są wprawdzie prawie 4 razy większe niż w liniach Ryanair, ale tak duża Grupa generuje jednak niewspółmiernie większe koszty i w rezultacie odnotowała ona w tym okresie dużą stratę w wielkości 3,460 mld euro. Jest to kwota bardzo znaczna zwłaszcza w zestawieniu z funduszami własnymi przewoźnika, które wyniosły na koniec września 3,347 mld euro.

Oznacza to, że gdyby kolejne dwa kwartały były identycznie słabe jak dwa ostatnie (co jest dość prawdopodobne), to kapitały Grupy Lufthansa uległyby wyzerowaniu już na koniec marca 2021.

TUI Group i Lufthansa do dokapitalizowania

Co ciekawe prawie identyczną sytuacją ma Grupa TUI, której kapitały na skutek dużych strat również dramatycznie maleją i mogą ulec zanikowi mniej więcej w tym samym czasie.

Mamy więc bardzo interesującą sytuację dwóch biznesowo-finansowych gigantów Europy, którzy wymagają pilnego dokapitalizowania. Grupa TUI podjęła już starania w tym kierunku w oparciu o swoich zasobnych finansowo akcjonariuszy, a kolejne informacje w tym zakresie możemy poznać już w grudniu przy okazji ogłoszenia rocznych wyników koncernu.

Odnośnie Lufthansy takich oficjalnych informacji na razie brak, ale z informacji medialnych wynika, że niemiecki rząd nie jest zbyt zadowolony z rezultatów kryzysowego zarządzania przewoźnikiem i prawdopodobnie nastąpią w tym względzie jakieś działania.  

Przegląd sytuacji epidemicznej w europejskich krajach źródłowych, docelowych oraz USA, Japonii i Korei Pd.

W tej części materiału tradycyjnie przedstawiono zaktualizowane mapki oraz tabelę obrazujące sytuację w zakresie rozwoju infekcji koronawirusem w poszczególnych krajach podzielonych na rynki źródłowe i docelowe.

Zaznaczamy, że zostały one sporządzone według zasad przedstawionych w materiale z 13 marca 2020, czyli nie przedstawiają liczb bezwzględnych, jak jest to często ujmowane w mediach, ale obejmują liczby zachorowań i zgonów odniesione do liczby mieszkańców, jak również nie pokazują liczb narastająco od początku epidemii lecz podają aktualną sytuację rozwoju choroby w okresie ostatniego tygodnia (pomiędzy godzinami 22 w kolejne niedziele), co pozwala precyzyjniej obserwować bieżące tempo rozwoju i skutki epidemii.

Postanowiliśmy zachować okres tygodnia jako okresu monitorowania aktualnej gęstości liczby zakażeń i zgonów, ponieważ sytuacja w zakresie rozwoju choroby zmienia się tak szybko, że okres 14-dniowy zawiera już zbyt wiele starszych danych i nie oddaje w dostatecznym stopniu dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Jednotygodniowy okres obserwacji wskaźników stosuje także polski rząd przy podejmowaniu decyzji o zwiększeniu lub poluzowaniu obostrzeń epidemicznych.

Stosownie do nowej inicjatywy sprzed czterech tygodni do prezentowanych mapek dołączono mapkę tygodniowych wskaźników liczby przypadków śmiertelnych wraz z krótkim komentarzem. Jest ona przedstawiana jako pierwsza również dlatego, że kwestia liczby zgonów, która z powodu relatywnie niedużej ich liczby była dotąd problemem drugoplanowym, teraz przy stopniowo i wyraźnie rosnącej częstotliwości ich występowania zyskuje systematycznie na znaczeniu.

Przypominamy również, że poczynając od materiału z 30 października z powodu bardzo znacznego wzrostu wskaźników epidemicznych postanowiliśmy w prezentowanych mapkach wprowadzić nowy najbardziej niekorzystny z epidemicznego punktu widzenia kolor czarny według następujących zasad:

  • Tygodniowy wskaźnik zakażeń - dla liczby przypadków > 2000 na milion mieszkańców

  • Tygodniowy wskaźnik zgonów dla liczby przypadków > 40 na milion mieszkańców


Wielkości te stanowią dwukrotność granic obowiązujących aktualnie dla dotychczas najbardziej niekorzystnego koloru ciemnobordowego



Z zaktualizowanej wizualizacji wynika, że sytuacja w zakresie tygodniowej liczby zgonów uległa w krajach źródłowych kolejnemu pogorszeniu, a stało się tak w 17 krajach na ogólną ich liczbę 20. Mapka nie zawiera już mocnego odcienia zieleni, która zniknęła już z ostatniego jej bastionu, którą była Skandynawia. Najkorzystniejszą sytuację pod względem wskaźnika liczby zgonów ma Białoruś (kolor jasnozielony), Dania i obszar państw skandynawskich (kolor jasnoczerwony), a relatywnie korzystnie (kolor czerwony) prezentuje się również odnosząca sukcesy w ograniczaniu epidemii Irlandia. Reszta państw źródłowych oznaczona jest kolorami bordowym, ciemnobordowym lub czarnym, przy czym ten ostatni zdobył już bardzo mocną pozycję, gdyż obecny jest już w 10 krajach źródłowych na ogólną ich liczbę 20.

Sytuacja w zakresie wskaźnika liczby zgonów poprawiła się jedynie w Irlandii (spadek wskaźnika z 6,74 do 6,53), która z sukcesem i konsekwentnie realizuje program restrykcyjnych przeciwpandemicznych obostrzeń, ponownie w Danii (spadek z 3,62 do 3,45) oraz według danych oficjalnych na Białorusi (spadek wskaźnika z 2,95 do 2,32).

Na drugim biegunie znajdują się kraje z dużymi przyrostami i bardzo wysokimi tygodniowymi wskaźnikami liczby zgonów, jak Czechy (wzrost wskaźnika z 115 do 133), Belgia (z 76,6 do 111), Słowenia (z 58,6 do 89,0), Węgry (z 40,6 do 63,8) oraz Polska z wzrostem wskaźnika z 35,8 do 55,3 zgonów na milion mieszkańców.

Poniżej tradycyjnie przedstawiamy mapki krajów źródłowych i docelowych przedstawiające aktualną sytuację w zakresie wskaźników nowych zachorowań jaka miała miejsce w ostatnim tygodniu wraz z krótkimi komentarzami



Jak już zaznaczaliśmy w pierwszej części niniejszego materiału sytuacja w zakresie rozprzestrzeniania się koronawirusa na rynkach źródłowych uległa w minionym tygodniu kolejnemu, ale już niezbyt dużemu pogorszeniu. Wprawdzie liczba krajów oznaczonych kolorem czarnym (ponad 2000 infekcji na milion mieszkańców) uległa na przestrzeni tygodnia zwiększeniu z 11 do 13, ale za to w kilku odnotowano spadki wskaźników. Tym razem dotyczy to nie tylko stosujących tzw. twardy lockdown Irlandii i Czech, ale również w Belgii, Holandii, Słowenii i Wielkiej Brytanii, które zastosowały nieco łagodniejsze restrykcje dopuszczające np. częściowe funkcjonowanie szkół.

W ostatnim tygodniu w większości państw źródłowych (w 15 na 20), nastąpiło jednak przyspieszenie rozprzestrzeniania się wirusa i w rezultacie ogólne ważone wskaźniki dla obszaru zachodniej i środkowo-wschodniej Europy kolejny raz wzrosły. Ważony liczbą ludności wskaźnik dla krajów Europy Zachodniej zwiększył się w ubiegłym tygodniu już siedemnasty raz z rzędu osiągając poziom 3103 przypadków na milion mieszkańców (poprzednio 2884), a zatem podniósł się o 7,6 procent (poprzednio o  23 procent) i jest już ponad pięćdziesiąt pięć razy wyższy od minimum zanotowanego w pierwszym tygodniu czerwca (56 przypadków), a także po raz piąty z rzędu wyższy (licząc od 30 marca) od takiego wskaźnika dla USA (2458).  

Najwyższe współczynniki zakażeń w krajach źródłowych zachodniej Europy nadal utrzymują się w jej gęsto zaludnionych obszarach osiągając w niektórych przypadkach już niższe poziomy od notowanych w ubiegłym tygodniu. Tak było w Belgii, w której odnotowano 5598 zakażeń tygodniowo na milion mieszkańców (spadek z 10674), Słowenii (spadek z 6049 do 4529) w Holandii (spadek z 4012 do 2996) i Wielkiej Brytanii (spadek z 2369 do 2310). Nadal niestety rósł wskaźnik infekcji we Francji (z 4213 do 5718), w Szwajcarii (z 5816 do 6628), Austrii (z 3230 do 4807) i Niemczech (z 848 do 1522), z tym że w tym ostatnim kraju był one jeszcze nadal na względnie korzystnym poziomie.

Jak już wzmiankowano wcześniej sporym sukcesem może pochwalić się Irlandia, w której tygodniowy wskaźnik infekcji spadł już trzeci raz z rzędu tj. najpierw z 1517 do 1462, potem do 995, a w ostatnim tygodniu do 692 nowych infekcji na milion mieszkańców.  

W ostatnim tygodniu również mniej dynamiczniej podniósł się ogólny wskaźnik nowych zachorowań w Europie Środkowo-Wschodniej. Ważony zbiorczy wskaźnik dla regionu zwiększył się z 2093 do 2302 zachorowań na milion mieszkańców, czyli wzrósł o niecałe 10 procent (przed tygodniem o ponad 13 procent). Do niższej dynamiki wzrostu wskaźnika przyczyniły się Czechy, w których spadł on z 7808 do 6840 zakażeń na milion i Białoruś, w której wzrósł on o zaledwie 2,5 procent.

W Polsce po dużym przejściowym spadku wskaźnika zakażeń przed siedmioma tygodniami do poziomu 88, w kolejnych tygodniach już zdecydowanie wzrastał do 135, 214 i 337, 681, 1321, 2061, 3320, a ostatnio do 4425 przypadków na milion mieszkańców wykazując przy tym dynamikę znacznie wyższą niż obserwowana w większości krajów regionu. Nadal co najmniej równie niepokojąco przedstawiał się w naszym kraju intensywny wzrost tygodniowego wskaźnika liczby zgonów, który zwiększył się niemal dokładnie o jedną trzecią.

W Rosji oraz na Ukrainie i Białorusi tempo pogarszania się sytuacji pandemicznej jest istotnie wolniejsze niż w Polsce i w niektórych innych krajach regionu. Niski tygodniowy wskaźnik liczby zgonów na Białorusi uległ w ubiegłym tygodniu nawet obniżeniu, a wskaźnik nowych infekcji nieznacznie wzrósł pozostając nadal na najniższym poziomie wśród krajów regionu.

W Szwecji po zniżce wskaźnika nowych zakażeń przed siedmioma tygodniami (podobnie jak w Polsce) do 94 przypadków na milion w kolejnych wzrastał on do 170, 263, 333, 413, 470, 732, 1342, a w ostatnim już do 2189  przypadków na milion mieszkańców. W porównaniu ze Szwecją kolejny raz wyraźnie korzystniejsza była sytuacja w sąsiadujących z nią Finlandii i Norwegii (oraz w Danii) i wpłynęło to obniżająco na wskaźnik dla całej Skandynawii, który wyniósł 1299



Po wysokim wzroście przed dwoma tygodniami oraz niewielkim w tygodniu ubiegłym, tym razem wskaźnik nowych zakażeń w krajach docelowych, czyli w takich do których udają się turyści, nieco się obniżył z 816 do 781 przypadków na milion. Przy niskich jego wzrostach w krajach o bardzo dużej liczbie ludności takich jak Turcja i Egipt i umiarkowanych wzrostach w pozostałych, o takiej sytuacji zdecydowała Hiszpania, w której wskaźnik ten obniżył się znacznie z 2870 do 2164 nowych zakażeń na milion, a swoją niewielką cegiełkę dołożył też spadek wskaźnika w Tunezji (z 1049 do 848).

Kolejny raz statystycznie zaskoczyła Hiszpania, w której w środę 4 listopada doszukano się 1326 zmarłych, którzy nie byli ujęci w dotychczasowych statystykach. Liczby tej, zgodnie z stosowaną w tym kraju nieco dziwną praktyką, nie dopisano do statystyk bieżących, ale postanowiliśmy ująć tych zmarłych w statystykach tygodniowych. W wyniku tego Hiszpania z tygodniowym wskaźnikiem 62,4 zgonów na milion wyszła pod tym względem na czoło wśród wszystkich krajów docelowych.  

W ostatnim tygodniu już po raz trzynasty z rzędu znacząco pogorszyła się sytuacja w sąsiedniej Portugali (wzrost wskaźnika z 2515 do 3430), a po raz siódmy we Włoszech, w których wskaźnik wzrósł z 3039 do 3738. W bardziej umiarkowanej skali wzrósł on w Maroku  (z 677 do 925), zaś ósmy raz z rzędu odnotowano wzrost wskaźnika infekcji na Cyprze, tym razem znaczący z 1170 do 1637.

Nadal korzystnie kształtował się wskaźnik nowych infekcji w Turcji, w której mieliśmy łagodny wzrost wskaźnika zakażeń z 189 do 199. Ma to o tyle znaczenie, że kierunek ten przekształca się już w pewnym stopniu w całoroczny. Kolejny raz znacznie mniej korzystnie przedstawiała się w ostatnim tygodniu sytuacja w dotychczas względnie umiarkowanie infekującej się Grecji. W kraju tym nastąpił znaczny wzrost wskaźnika z 931 do 1447, co skłoniło grecki rząd do ustanowienia narodowej 3-tygodniowej kwarantanny począwszy od soboty 6 listopada. Nie ma to jednak większego znaczenia dla turystyki, gdyż zbiegła się ona z końcem sezonu turystycznego w tym kraju.

Kolejny raz z rzędu zdecydowanie najniższy wskaźnik nowych infekcji miał miejsce w Egipcie
zaledwie 14 przypadków na milion mieszkańców oraz wskaźnik liczby zgonów 0,88. Oba te wskaźniki są już od dłuższego czasu najniższe wśród monitorowanych krajów docelowych



Sytuacja epidemiczna w USA uległa w ostatnim tygodniu kolejny raz niekorzystnej zmianie. Tygodniowy wskaźnik liczby nowych zakażeń wzrósł bardzo znacznie, czyli o ponad 39 procent (poprzednio o 17 procent) z 1764 do 2458 przypadków na milion mieszkańców. Warto zwrócić uwagę, że tym razem dynamika wzrostu liczby infekcji była w USA ponad czterokrotnie wyższa niż w europejskich krajach źródłowych, co może oznaczać początek ponownego istotnego pogarszania się sytuacji epidemicznej w tym kraju.

Po wcześniejszych czterech spadkach z rzędu po raz trzeci wzrósł też tygodniowy wskaźnik zgonów z 18,0 do 22,0, jak też wskaźniki osób hospitalizowanych i podlegających kwarantannie (kolumna trzecia) oraz liczby chorych w ciężkim stanie choroby (kolumna czwarta).

W Japonii sytuacja epidemiczna w ostatnim tygodniu po pewnym okresie stabilizacji uległa ponownej niekorzystnej zmianie, gdyż tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń wzrósł z 36,1 do 43,7 przypadków na milion mieszkańców, ale wskaźnik zgonów wzrósł na razie tylko nieznacznie z 0,39 do 0,43. W obu przypadkach są to jednak nadal bardzo niskie poziomy, zwłaszcza wobec wartości wskaźników epidemicznych w innych krajach, w tym europejskich i w USA.

W Korei Południowej wskaźniki epidemiczne są nawet jeszcze lepsze. Po dwukrotnie z rzędu odnotowanych wskaźnikach zakażeń na poziomie 12,4, podniósł się on umiarkowanie do 15,4, a jednocześnie w niewielkim stopniu wzrósł też wskaźnik zgonów z 0,18 do 0,23.

Tygodniowy wskaźnik liczby nowych zakażeń w Chinach po licznych wcześniejszych różnokierunkowych zmianach wykazał w minionym tygodniu szósty z kolei wzrost, tym razem niewielki z 3,57 do 3,71, co oznacza, że już od ponad trzech miesięcy oscyluje on niezmiennie w przedziale wyjątkowo niskich wartości. Warto też zaznaczyć, że w Chinach od trzeciego tygodnia maja nie są już odnotowywane żadne przypadki śmiertelne spowodowane przez zakażenie koronawirusem.

Pewnym nowym sygnałem, który może mieć odniesienie do przewidywanej przez władze sytuacji w zakresie dalszego przebiegu epidemii, są medialne doniesienia o zachęcaniu społeczeństwa do gromadzenia zapasów artykułów spożywczych na okres jesienno-zimowy.

W nawiązaniu do materiałów wcześniejszych zaznaczamy też, że liczba zachorowań przez kilka miesięcy była odnoszona do ludności prowincji Hubei, ponieważ był to dominujący i niemal jedyny region rozwoju choroby. Obecnie ognisk rozwoju choroby pojawiło się więcej, ale dla celów zachowania proporcji liczba nowych zachorowań jest odnoszona tabeli do tej samej liczby ludności jak było to poprzednio.



Zachęcamy wszystkich związanych z turystyką do czytania naszych opracowań i materiałów.


Zespół Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA i www.wczasopedia.pl


Tekst oraz wykresy zostały przygotowane w celach wyłącznie informacyjnych i nie stanowią analizy inwestycyjnej, ani analizy finansowej, ani rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 206 poz. 1715) oraz Ustawy z 29 lipca 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 183 poz.1538 z późn. zmianami).

Autorzy działali z należytą starannością i rzetelnością, nie ponoszą jednak odpowiedzialności za działania lub zaniechania odbiorcy podjęte na podstawie niniejszego tekstu i wykresów oraz za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego