210424Analiza Cen LATO cz.3 - Wczasopedia.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

210424Analiza Cen LATO cz.3

Klub Wczasopedia > Klub Wczasopedia
 

Informacja Branżowa firmy TravelDATA
dla uczestników Programu Transparentny Touroperator
oraz biur agencyjnych i osób zarejestrowanych na Wczasopedii


24.04.2021 - ANALIZA INFORMACJI MAJĄCYCH WPŁYW NA BRANŻĘ TURYSTYCZNĄ
Rozmrażanie gospodarki przy zimnej aurze niesie dodatkowe ryzyko...

Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA, zajmujący się gromadzeniem danych z rynku zorganizowanej turystyki wyjazdowej publikuje kolejną analizę informacji mających wpływ na branżę turystyczną

Czy rząd przymierza się do kolejnej rozmrożeniowej szarży?

W tym tygodniu pomimo problematycznej sytuacji epidemicznej kraju rząd wystartował z kolejną rundą stopniowego rozmrażania gospodarki i życia społecznego. Poprzednia, generalnie nieudana, walnie przyczyniła się do bardzo wysokiej trzeciej fali epidemii, w której Polska otarła się o bardzo mało chwalebną pozycję epidemicznego lidera Europy.

Luzowanie restrykcji ma się rozpocząć w 11 województwach w poniedziałek 26 kwietnia i w skrócie polegać ma na umożliwieniu hybrydowej nauki w klasach 1-3 oraz na podjęciu działalności usługowej przez salony fryzjerskie, urody i kosmetyczne. Kolejne luzowanie obostrzeń planowane jest już na okres po weekendzie majowym.

Tego rodzaju luzowanie stanowi na razie niezbyt ryzykowny przyczółek do dalszych tego typu działań, które
podjęte zbyt szybko i zbyt szeroko - mogłyby jednak prowadzić do wypadnięcia kraju z powolnego, ale systematycznego trendu poprawy sytuacji epidemicznej.

Można założyć, że władze są pod nieustanną presją środowisk przedsiębiorców różnych branż usługowych i trzymających ich stronę większości mediów oraz znacznej części opinii publicznej. Powinny one jednak pamiętać, że ewentualna porażka obciąży wyłącznie ich konto, a nie tych, którym chciały biznesowo wyjść naprzeciw.

Wiele krajów ma mocne rozmrożeniowe argumenty
Polska ma ich niewiele

Niebłahym argumentem są eksponowane przez media przykłady krajów, które decydują się na stopniowe otwieranie gospodarek. Do takich należą obecnie nasi południowi sąsiedzi, a zwłaszcza Słowacja. W tym kraju część sklepów działa już od ostatniego poniedziałku, a od następnego, 26 kwietnia, będą mogły działać ogródki restauracyjne i tarasy pod warunkiem minimalnego odstępu 2 metrów pomiędzy stolikami i co najmniej dwóch otwartych ścian osłonowych. Dopuszczono tez działalność klubów fitness przy ograniczeniu do 6 osób i spełnieniu kryterium jednej osoby na 15m2 powierzchni klubu.

Od 19 kwietnia działają też hotele w reżimie sanitarnym i przy ograniczeniach. Zamknięte są na razie restauracje hotelowe, a posiłki podawane są tylko do pokoi, w których mogą przebywać jedynie 2 osoby z jednej rodziny.

Zniesiono też zakaz przemieszczania się pomiędzy powiatami, ale utrzymano go odnośnie przekraczania granicy państwa. Zdecydowano też o uruchomieniu z dniem 22 kwietnia wyciągów krzesełkowych w Tatrach Wysokich i Niżnych.

W powyższej kwestii warto mieć jednak na względzie, że to i tak ograniczone luzowanie przeprowadzane jest w kraju, w którym sytuacja epidemiczna w zakresie nowych infekcji jest już od siedmiu tygodni lepsza niż ma to miejsce obecnie w Polsce, a bieżący wskaźnik nowych zakażeń na Słowacji jest poniżej 1/4 tego wskaźnika dla naszego kraju.

Czeskie rozmrożenie w cieniu polityki

W przypadku Czech sytuacja epidemiczna nie jest tak korzystna, ale oba wskaźniki epidemiczne są o około 1/3 mniejsze niż w Polsce. Najbliższe plany odmrażania gospodarki przypominają z grubsza słowackie, co obiektywnie rzecz biorąc może wydawać się działaniem nieco przedwczesnym.

W tej kwestii istnieje jednak drugie dno, którym są dość niskie notowania partii ANO premiera Babisza, co nie jest bez znaczenia przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, a która w stosunku do wyborów poprzednich (2017) utraciła około 1/5 poparcia. Szybsze niż optymalne rozmrażanie gospodarki, zwłaszcza usług, ma na celu zaskarbienie przychylności społeczeństwa, pomimo całej serii ewidentnych dotychczasowych porażek w zarządzaniu walką z epidemią koronawirusa.

Podobne postępowanie w okresie przedwyborczym zastosowano też w Bułgarii i w Holandii. W tej ostatniej
poza korzystnym wynikiem wyborów doprowadziło to do znacznego zaostrzenia sytuacji epidemicznej, co sprawiło, że stała się ona teraz głównym rywalem Francji do objęcia wstydliwej roli epidemicznego lidera zachodniej części naszego kontynentu.

Polska (prawdopodobnie) nadal nazbyt ambitna w luzowaniu restrykcji i ograniczeń

W warunkach gdy wskaźniki epidemiczne dla naszego kraju są wystarczająco wyraźnie gorsze od zdecydowanej większości krajów europejskich, kolejne przymiarki do kolejnego
jak można przypuszczać z wypowiedzi licznych rządowych oficjeli dość ofensywnego procesu rozmrażania gospodarki niosą ze sobą ryzyko powtórki ze stanowczo przedwczesnego i zupełnie nieudanego eksperymentu w tym zakresie podjętego zwłaszcza w marcu tego roku.

Można się nawet zastanawiać, czy polskie władze uporczywie nie zdążają do pozycji europejskiego wicelidera swobodnego podejścia do epidemii koronawirusa, choć trzeba uczciwie przyznać, z dość dużym jeszcze dystansem do liderującej w tej kwestii Szwecji.

Wydaje się, że polskie władze i funkcjonujące cyfrowe modele rozwoju epidemii nie uwzględniają w dostatecznym stopniu socjologicznych aspektów mało racjonalnych zachowań społeczeństwa w zakresie stosowania się do restrykcji i ograniczeń, kwestii przeludnienia lokali mieszkalnych sprzyjającej transmisji wirusa oraz kwestii wielopokoleniowości rodzin mających duży wpływ na zarażanie osób starszych przez bezobjawowo lub skąpoobjawowo chore dzieci.

Prawdopodobnie niedoceniana jest także transmisja w zakładach pracy, choć nie jest ona prawdopodobnie tak silna jak w Czechach z powodu mniej restrykcyjnych przepisów w zakresie zasiłków chorobowych.

Pogoda w rejonie może niestety znów  sprzyjać koronawirusowi

Temat pogody, temperatur i nasłonecznienia jest jednym z mniej rozpoznanych w aspekcie rozwoju epidemii koronawirusa. Generalnie wczesną wiosną 2020 część medyków i badaczy wyrażała opinie, że temperatury pomiędzy mniej więcej 6 i 20 stopni Celsiusza oraz słabe nasłonecznienie najbardziej sprzyjają rozwojowi tej epidemii. Później przeważyły opinie, że kwestie te nie mają istotnego, albo żadnego znaczenia.

Były to opinie najprawdopodobniej błędne, a nawet szkodliwe, gdyż po letniej bardzo dużej poprawie sytuacji epidemicznej w prawie wszystkich krajach europejskich (pomimo dość licznych podróży, otwartych restauracji etc.), osłabiło to czujność władz i epidemiologów odnośnie potencjalnej jesiennej fali epidemii. W rezultacie licznych popełnianych wtedy błędów doprowadzono do fali o wskaźnikach nawet kilkadziesiąt razy gorszych niż w okresie letniej kanikuły, a nie co najwyżej kilka razy jak potencjalnie wydawało się to dużej części epidemiologów.

W związku z tym właściwie nikt w sposób adekwatny nie alarmował władz o rzeczywistym niebezpieczeństwie we wrześniu, gdy można było drugiej fali epidemii jeszcze dość skutecznie przeciwdziałać.

Zlekceważono też ewidentne sygnały ostrzegawcze (wielokrotnie opisywane w naszych materiałach) jak np. silny rozwój epidemii w australijskim stanie Victoria w lipcu/sierpniu ubiegłego roku (czyli w okresie tamtejszej zimy), gdy panowały tam ewidentnie optymalne warunki pogodowe dla rozprzestrzeniania się koronawirusa.

Tegoroczna pogoda powtórką z zeszłego roku?   

W zeszłym roku prawdopodobnie istotnym elementem podtrzymującym stan epidemii w Polsce i w krajach ościennych była bardzo chłodna aura wiosenna. Podczas, gdy kraje zachodnioeuropejskie cieszyły się ponadprzeciętnymi temperaturami, w naszym kraju było bardzo chłodno. Mieliśmy najzimniejszy maj od 30 lat, na dodatek z często pochmurną pogodą. Pisaliśmy o tym w materiale tygodniowym w połowie czerwca przedstawiając przy tym stosowną mapkę odchylenia temperatur od normy w maju, którą przedstawiamy też poniżej:



Kwestia relatywnie niskich temperatur sprzyjających wirusowi może być niestety aktualna również i w tym roku. Jak na razie w kwietniu kształtują się one poniżej średniej wieloletniej normy, a orientacyjne prognozy pogody na pierwsze dwie dekady maja wskazują na kontynuację tego trendu.

Wniosek z tego powinien być taki, że oto najprawdopodobniej działa kolejny już czynnik sprzyjający rozwojowi wirusa, który należałoby uwzględniać przy planowaniu rozwoju sytuacji epidemicznej w naszym kraju.

Sytuacja epidemiczna Polski na tle sąsiadów nadal bardzo niekorzystna

Przez wiele tygodni Polska była krajem o często zdecydowanie korzystniejszej sytuacji epidemicznej niż w unijnych krajach bezpośrednio lub pośrednio (poprzez morze jak np. Dania, czy Szwecja) graniczących z Polską. Jednakże od połowy stycznia ta wcześniejsza przewaga stopniowo malała, a na początku marca tygodniami uległa już całkowitemu zniwelowaniu. Obecnie sytuacja w naszym kraju jest już wyraźnie mniej korzystna (średnio) niż w otaczających nas krajach za wyjątkiem notorycznego epidemicznego eksperymentatora, czyli Szwecji.

Takie ewidentne pogorszenie sytuacji i „wyhodowanie” jednej z najpokaźniejszych trzecich fal epidemii w Europie jest pośrednim skutkiem stanowczo zbyt szybkiego rozluźniania ograniczeń i obostrzeń w życiu społecznym i gospodarczym, przy jednoczesnym ich podtrzymywaniu u naszych sąsiadów.

Poniżej przedstawiamy zaktualizowane zestawienie obu głównych wskaźników epidemicznych w unijnych krajach otaczających Polskę, dla których dane medyczne dotyczące epidemii koronawirusa cechują się wysoką wiarygodnością.

Masywniejsze niebieskie słupki oznaczają średni wskaźnik liczby zachorowań (lewa skala), a węższe słupki czerwone średni wskaźnik liczby zgonów, który w celu lepszej wizualizacji przedstawiony jest w zmienionej skali prawej.



Obecny
już szósty z kolei wykres w odróżnieniu od siedmiu wykresów z wcześniejszych materiałów wskazuje, że otaczające nas kraje, czyli sześć ustawionych według ruchu wskazówek zegara, po raz szósty z rzędu mają ogółem lepszą sytuację epidemiczną niż Polska.

Miała ona w minionym tygodniu najbardziej niekorzystną sytuację pod względem wskaźnika zachorowań ze wszystkich otaczających nas krajów Unii oprócz europejskiego championa w rozpowszechnianiu się koronawirusa i epidemicznego eksperymentatora, czyli Szwecji. Nasz kraj prezentuje się też niekorzystnie pod względem wskaźnika liczby zgonów, gdyż nieznacznie wyższy jego poziom ma obecnie już jedynie Słowacja.

Warto zauważyć, że bardzo podobna do polskiej - jeszcze na początku lutego - sytuacja epidemiczna w Niemczech zmieniała się jednak systematycznie i pozytywnie dla tych ostatnich. Te znaczne zmiany na niekorzyść naszego kraju wynikały z dość konsekwentnego utrzymywania z reguły niezmienionych warunków lockdownu u naszych zachodnich sąsiadów przy jednoczesnym zdecydowanie zbyt szybkim i szerokim luzowaniu antyepidemicznych obostrzeń w Polsce.

Ostatnio jednak mówi się tam i przechodzi do działania we wprowadzeniu kolejnych zaostrzonych ograniczeń i wydłużeniu lockdownu w celu przerwania transmisji nadal rozprzestrzeniającego się koronawirusa. W ostatnią środę 21 kwietnia Bundestag przyjął nowe przepisy w ustawie o ochronie przed zakażeniami dające rządowi możliwości stosowania nowych zasad przy wprowadzaniu jednolitych zasad ograniczeń i  obostrzeń na terenie całego kraju.

Ma do nich należeć godzina policyjna od 21 do 5 rano, jeśli w konkretnym powiecie wskaźnik liczby zakażeń w okresie siedmiu dni przekroczy 1000 na milion mieszkańców. Gdy przekroczy on 2000 wprowadzany będzie twardy lockdown z zamykaniem szkół, obiektów rozrywkowych i kulturalnych włacznie. Przy wskaźniku do 1500, w sklepach, które nie zaspokajają najpotrzebniejszych potrzeb życiowych, czyli z wyjątkiem sklepów spożywczych, drogerii, księgarni i kwiaciarni, klienci będą mogli robić zakupy osobiście po uprzednim umówieniu się na wizytę i przejściu testu na obecność koronawirusa. Przy wskaźniku powyżej 1500 (obecnie 1689) dozwolony będzie w tych sklepach jedynie odbiór wcześniej zamówionych  towarów.

Biorąc pod uwagę takie regulacje i co przynajmniej równie ważne, długotrwale znacząco lepsze wskaźniki epidemiczne w tym kraju i wielu innych krajach europejskich, wyraźnie widać jak bardzo polskie władze były oderwane od realnej rzeczywistości niepotrzebnie spiesząc się i konsekwencji ewidentnie szarżując z luzowaniem ograniczeń i obostrzeń i to na zbyt wielu odcinkach naraz, generując tym samym jedną z największych tzw. trzecich fal epidemii w Unii Europejskiej

Sytuacja epidemiczna w Czechach coraz lepsza


Czechy już od połowy września niemal niezmiennie utrzymują się w ścisłej czołówce najbardziej zainfekowanych krajów kontynentu. Pierwsza fala epidemii miała miejsce wczesną jesienią (szczyt w dniu 29 października), zaś druga miała prawdopodobnie charakter poświąteczny i swoje maksima osiągnęła w dniach 6-12 stycznia.

Po pierwszej i drugiej fali w lutym i marcu kraj objęła najgroźniejsza jak dotąd trzecia fala z maksymalnym tygodniowym wskaźnikiem liczby zakażeń (8023) w pierwszym tygodniu marca i największym tygodniowym wskaźnikiem liczby zgonów (141) w drugim tygodniu tego miesiąca.

Taka falująca niekorzystna sytuacja utrzymywała się m.in. z powodu kilku wspierających epidemię czynników, do których należały niska dyscyplina społeczna w zakresie codziennego przestrzegania restrykcji, duży stopień przeludnienia lokali mieszkalnych będący spadkiem po okresie realnego socjalizmu oraz pośrednio związana z nim wielopokoleniowość rodzin.

Szczególnie istotnym, ale niestety późno rozpoznanym niekorzystnym czynnikiem stały się w warunkach pandemii przepisy prawa pracy, według których w okresie chorobowym pracownikowi należy się jedynie 60 procent wynagrodzenia. W takiej sytuacji wiele z osób lżej chorych nie chcąc utracić tak istotnej części zarobków nadal przychodziło do pracy i zarażało innych pracowników.

Dlatego rząd Czech zarządził w połowie marca masowe testowanie pracowników zakładów pracy w celu identyfikacji skali problemu i podjęcia stosownych działań zmierzających do poprawy sytuacji epidemicznej kraju. Bardzo znacząco zaostrzono też zasady poruszania się pomiędzy powiatami, a nawet częściowo pomiędzy gminami.

Nie znamy dokładnego wpływu poszczególnych elementów podjętej akcji, ale faktem jest, że sytuacja uległa dość szybkiej poprawie. W okresie zaledwie czterech tygodni Czechy przesunęły się z pierwszej na dopiero trzynastą pozycję w Europie pod względem tygodniowego wskaźnika liczby zakażeń (2028) i wyprzedzane były zwłaszcza przez Cypr (5464), Szwecję (4231), Chorwację (3725), Francję (3534) i Polskę (3000).

Kraj ten opuścił też pozycję lidera wskaźnika liczby zgonów i ostatnio (64,9) był już na pozycji piątej za Węgrami (182), Bułgarią (112), Słowacją(98,4) i Polską (95,5) z perspektywą dalszej znaczącej poprawy wskaźnika w najbliższej przyszłości.

Szwecja: podziwiany przez mainstreamowe media europejski (wice)lider zakażeń koronawirusem

Przyjęcie i długotrwałe utrzymywanie w Szwecji podziwianej przez media, ale kontrowersyjnej strategii walki z epidemią wymyślonej i forsowanej przez głównego epidemiologa kraju Andersa Tegnella zakładającej unikanie obostrzeń, okazało się w ostatecznym rozrachunku spektakularną porażką. Przekonanie o klęsce takiej „strategii” walki z epidemią jest w Europie powszechne, co wyraźnie widać po stosowaniu przez wszystkie inne państwa mniej lub bardziej restrykcyjnych lockdownów w zależności od bieżącej lokalnej sytuacji epidemicznej.

Wobec wymykającej się spod kontroli sytuacji epidemicznej wprowadzono w końcu w Szwecji zdroworozsądkowe regulacje i obostrzenia, które w innych europejskich krajach wprowadzono z sukcesem już znacznie wcześniej. W ich rezultacie tygodniowy wskaźnik liczby zakażeń, który uporczywie utrzymywał się na poziomie powyżej 4000 ze szczytem na poziomie 5158 zaczął mocno spadać i osiągnął 1940 nowych zachorowań na milion mieszkańców. W kolejnych dziewięciu tygodniach stopniowo wzrastał (2015, 2253, 2588, 2738, 2703, 3170, 3539, 4377), ale w minionym tygodniu nieco spadł do drugiego najwyższego w tym czasie poziomu w Europie, czyli do 4231.

Jak już wielokrotnie podkreślaliśmy, pomimo ustawicznego utrzymywania się w ścisłej europejskiej czołówce najbardziej zakażających się krajów Europy, w rzeczywistości sytuacja w tym kraju i tak jest znacznie gorsza niż mogłoby się to na pierwszy ogląd wydawać. Wskaźników epidemicznych Szwecji nie należy bowiem porównywać z wskaźnikami dla innych znacznie gęściej zaludnionych krajów Europy, w tym dla krajów naszego regionu, w których znaczna część społeczeństw zamieszkuje znacznie przeludnione i wielopokoleniowe lokale mieszkalne.

Prawidłową grupą porównawczą dla Szwecji wcale nie są dużo bardziej zagęszczone kraje europejskie, ale inne kraje skandynawskie o podobnej gęstości zaludnienia, podobnym klimacie, podobnych warunkach mieszkaniowych i nielicznych rodzinach wielopokoleniowych, w których naturalne warunki dla szybkiej transmisji wirusa są znacznie korzystniejsze.

Takie porównania od wielu miesięcy niezmiennie wypadały i nadal wypadają dla Szwecji
najdelikatniej mówiąc bardzo niekorzystnie. Pod względem wskaźnika liczby zakażeń Szwecja w minionym tygodniu wypadła prawie 5,9-krotnie gorzej od Norwegii oraz 11,2-krotnie (sic!) gorzej od Finlandii i są to relacje kolejny raz istotnie bardziej niekorzystne dla Szwecji niż w poprzednich materiałach, czyli w okresie sprzed jednego i dwóch tygodni.

Szwecja przeciw wszystkim
i ewidentnie na tarczy …

Szczególnie przykra jest sytuacja, gdy ostatnio niektóre media ponownie usiłują usprawiedliwiać Szwecję i doszukiwać się jakiś plusów w strategii zarówno eksperymentatorskiego, jak i niefrasobliwego podejścia do epidemii koronawirusa, które i tak zostało już całkowicie zdezawuowane poprzez postępowanie całej reszty europejskich krajów, jak również m.in. Izraela, Singapuru, Australii i Nowej Zelandii.

Cel takich zawoalowanych dywagacji wydaje się dosyć przejrzysty. Jest nim propaganda negowania sensu ograniczeń i obostrzeń oraz lockdownu jako środków istotnie ograniczających rozwój epidemii.

Rzecz jednak w tym, że dopóki liczba zaszczepionych nie osiągnie 70-80 procent populacji, obostrzenia prowadzące do ograniczenia transmisji koronawirusa pozostają bardzo skutecznymi środkami walki z epidemią i przeciwdziałającymi przekroczeniu przez nią bariery niekontrolowanego rozwoju. Oponenci takiego postępowania de facto usiłują podważyć metody postępowania właściwie wszystkich rządów europejskich i wielu pozaeuropejskich, z których wiele dzięki bardzo konsekwentnemu i rozsądnemu postępowaniu zdołało, albo sprowadzić jego rozprzestrzenianie do akceptowalnie niskiego poziomu, albo praktycznie wyeliminować go, jak stało się to w Australii, Nowej Zelandii i Singapurze.

W tym miejscu warto też kolejny raz podkreślić, że temat de facto ewidentnego anty-sukcesu, a nie imponującego sukcesu Szwecji do znudzenia propagowanego wcześniej w wielu mainstreamowych mediach, podnoszony był i jest w materiałach Instytutu TravelDATA już od 30 tygodni.

Izrael: sytuacja epidemiczna jeszcze lepsza niż w Wielkiej Brytanii

Izrael jako pierwszy kraj postanowił o wprowadzeniu powtórnego lockdownu jako decyzji wyprzedzającej drugą jesienną falę pandemii. Podjęto ją około 13 września 2020 przy wskaźniku nowych infekcji na poziomie 2400, a wprowadzone obostrzenia pierwotnie były przewidziane na okres 3 tygodni, czyli od 18 września do 11 października.

Miarą początkowych sukcesów lockdownu był spadek tygodniowego wskaźnika liczby infekcji z 4688 przypadków na milion w szczycie zachorowań do minimalnej wartości 467 już po zaledwie czterech tygodniach (sic!) jego obowiązywania. Jednak pomimo deklaracji o ostrożnym i powolnym procesie wychodzenia z lockdownu, już 2 listopada przywrócono stacjonarną naukę w młodszych klasach, a także złagodzono bądź zniesiono niektóre ograniczenia.

Był to typowy błąd przedwczesnego rozluźniania obostrzeń w walce z epidemią, jaki popełniło też wiele innych państw i zapewne jedna z kluczowych przyczyn ponownego szybkiego wzrostu zarówno liczby nowych infekcji, jak też śmiertelnych ofiar epidemii.  

W takiej sytuacji władze wprowadziły trzeci już lockdown, który wszedł w życie 27 grudnia z pierwotnym zamiarem utrzymania go przez dwa tygodnie lub dłużej jeśli dzienna liczba zakażeń utrzyma się w kraju na poziomie powyżej 1000.

Mimo mocnego wyhamowania tempa szczepień sytuacja epidemiczna w Izraelu nadal szybko się poprawia

W czasie obowiązywania lockdownu, o którym mowa wyżej, tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń po ośmiu tygodniach podniósł się ponad 13-krotnie do 6197, w czterech kolejnych obniżał się do poziomów 5003, 4989, 3809, 2789, 2801, znów 2801, 1845, 1003, zaś w czterech ostatnich tygodniach istotnie spadł do 451, 253, 183 i ostatnio 121 przypadków na milion mieszkańców.

W wyniku takiego radykalnego spadku wskaźnika liczby nowych zakażeń Izrael znalazł się już na poziomie 1/16 średniego wskaźnika dla zachodnioeuropejskich krajów źródłowych (1886), jak również 1/12 tego wskaźnika dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej (1702). Co więcej, jest to teraz poziom, który w Europie dawałby Izraelowi zdecydowanie najlepszą pozycję pod względem wskaźnika zakażeń wśród wszystkich monitorowanych europejskich krajów źródłowych i docelowych (ogółem 34 kraje) przed Wielką Brytanią (265).

Zdecydowane były również spadki wskaźnika liczby zgonów, który z wcześniejszego apogeum na poziomie 28,2 obniżył się stopniowo do minimalnej wartości 5,3, po czym powrócił do silnego trendu wzrostowego osiągając nową szczytową wartość 44,9, zaś w następnych dziewięciu tygodniach stopniowo spadał z 40,3 do poziomu zaledwie 3,8 w ostatnim tygodniu. W Europie byłaby to piąta najlepsza pozycja pod względem tego wskaźnika wśród 34 monitorowanych krajów za Danią (2,41), Wielką Brytanią (2,69), Portugalią (2,84) i Finlandią (3,45).

W minionym tygodniu liczba osób zaszczepionych jedną dawką osiągnęła 5,35 mln osób, czyli 59,1 procent ogółu populacji, zaś dwoma dawkami sięgnęła prawie 4,99 miliona osób, czyli 55,1 procent ogółu obywateli. W kraju zaszczepionych jest już znacznie ponad 90 procent osób w wieku 60+ i ponad 85 procent w wieku 50-60 lat.

Ostatnio poprawa stopnia zaszczepienia izraelskiego społeczeństwa postępuje już jednak bardzo powoli m.in. z powodu niewielkiej krańcowej chęci do przyjęcia szczepionki
. Tempo szczepień pierwszą dawką osłabło bardzo wyraźnie już od początku marca, a dawką drugą od około 20 marca. W ostatnim okresie 7-dniowym (14 -21 kwietnia) pierwszą i drugą dawką łącznie wykonano jedynie około 66 tysięcy szczepień, a okresie dwóch pierwszych tygodni lutego było ich średnio 760 tysięcy tygodniowo, czyli 11,5-krotnie więcej.

W Wielkiej Brytanii, która jest europejskim liderem ograniczania epidemii i wykonywania szczepień, te ostatnie przebiegają znacznie bardziej równomiernie. W ostatnim okresie 7-dniowym (w tym wypadku 13-20 kwietnia) przeprowadzono ich (dwie dawki łącznie) 3,419 miliona, co jest liczbą nieco wyższą wobec tygodniowego tempa z dwóch pierwszych tygodni kwietnia (2,75 miliona) i z dwóch pierwszych tygodni lutego (3,03 miliona). Biorąc pod uwagę, że w kwietniu przypadały tam czterodniowe święta, gdy tempo szczepień mogło nieco spowolnić, wyniki te są w przybliżeniu porównywalne.

Mniejszy jest natomiast na razie stopień zaszczepienia społeczeństwa brytyjskiego. Pierwszą dawkę otrzymało tam (ostatni wtorek) 33,14 miliona osób, czyli 49,7 procent społeczeństwa (w Izraelu 59,3 procent), zaś drugą 10,78 miliona, czyli 16,2 procent Brytyjczyków. Jednakże jeśli szczepienia w Izraelu będą nadal przebiegały z tak znaczącym oporem krańcowych grup ludności, to role odnośnie zaszczepionego procentowego udziału populacji mogą się w tych państwach odwrócić.

Sytuacja epidemiczna w Izraelu nadal nasuwa pesymistyczne wnioski dla Polski i dla jej branży turystyki wyjazdowej

Pewien niepokój może wzbudzać fakt, że stosunkowo długo trzeba było czekać na pozytywne przełożenie szeroko zakrojonej akcji szczepienia izraelskiego społeczeństwa na wyraźną poprawę całościowego stanu epidemicznego kraju. W okresie ostatnich sześciu tygodni ogólny wskaźnik nowych zakażeń zaczął jednak zdecydowanie spadać, a zasadniczym czynnikiem poprawy stała się wynikająca z wysokiego stopnia zaszczepienia wyraźnie lepsza sytuacja epidemiczna, jaka ma miejsce wśród osób starszych w wieku 60+.

Warto jednakże zwrócić też uwagę, że zmiany bieżącej sytuacji epidemicznej zostały wcześniej silnie wsparte (zarówno w Izraelu, jak i w Wielkiej Brytanii) wprowadzeniem dodatkowych głębokich lockdownów i wzmocnieniem ich  bardzo istotnymi ograniczeniami ruchu lotniczego, co oznacza, że w obu tych krajach walka z epidemią koronawirusa była przez dłuższy czas prowadzona dwutorowo.

Przeliczając izraelską akcję szczepienną (10,37 mln dawek) na warunki polskie oznaczałoby to około 42,6 miliona dawek, przy czym nie różni się ona zbytnio od przeliczeniowego poziomu, przy którym widoczny stał się już wyraźny postęp w ograniczaniu rozpowszechniania się koronawirusa i poprawie wskaźników epidemicznych (około 38-40 milionów dawek).

Obecnie w Polsce (dane z ostatnich 7 dni: 16-23 kwietnia) tempo zaszczepień przyspieszyło do 1,32 miliona (w poprzednim okresie 7-dniowym wyniosło 1,22 miliona), zaś ich łączna liczba sięgnęła ponad 9,8 miliona. Jest to znacznie więcej niż średnie tempo szczepień w marcu - około 650 tysięcy i w lutym - 540 tysięcy osób, przy czym trzeba pamiętać, że głównym czynnikiem limitującym liczbę podawanych dawek była wówczas ograniczona dostępność szczepionek.

W ostatnich tygodniach okazało się, że dostawy szczepionek mogą znacząco przekraczać wcześniejsze przewidywania, co spowodować powinno znaczące przyspieszenie całego procesu. Obecnie - przy stale zmieniających się informacjach i braku całkowitej pewności odnośnie pozbawionego ograniczeń stosowania preparatów niektórych producentów - można już ostrożnie przyjąć, że w miejsce wcześniej szacowanych 1,5 (lub nieco więcej) miliona zaszczepianych tygodniowo ich liczba będzie mogła znaleźć się w przedziale 2,2-2,5 miliona. Przy takim założeniu, oznacza to, że podobny wskaźnik zaszczepienia naszego społeczeństwa jaki osiągnięto w ostatnich trzech
czterech tygodniach w Izraelu, mógłby zostać uzyskany o miesiąc wcześniej, czyli już na początku sierpnia, a więc jeszcze w trakcie trwania wysokiego sezonu w turystyce wyjazdowej i o ponad miesiąc wcześniej niż można to było szacować dotychczas.

W świetle obecnych danych i doświadczeń, a zwłaszcza praktyki tegorocznego rozwoju sytuacji w zakresie akcji szczepień i dostaw preparatów należałoby przyjąć, że jest to wariant realny, ale dość optymistyczny.

Potencjalne zagrożenia dla niezakłóconej ciągłości sezonu w turystyce wyjazdowej

Obecnie w branży nadal przeważa ogólny pogląd według którego sezon lato 2021 powinien przynieść ruch turystyczny i przychody na poziomie 50-60 procent ostatniego przedpandemicznego sezonu letniego z roku 2019, a więc na poziomie około 2,5-krotnie lepszym niż pandemiczny sezon lato 2020. Znaczna część takich nadziei bazuje na istotnym ograniczeniu pandemii w drodze masowych szczepień i ewentualnemu osłabieniu aktywności wirusa powodowanej wysokimi temperaturami, promieniowaniem słonecznym (nowe badania), a nade wszystko ograniczeniem przebywania w pomieszczeniach zamkniętych, które jest teraz postrzegane jako zasadniczy czynnik sprzyjający transmisji koronawirusa.

Takie rozumowanie może być dość racjonalne, gdyż czynniki te spowodowały również prawie całkowite wycofanie się epidemii w miesiącach letnich ubiegłego roku. Trzeba jednak również pamiętać, że w porównaniu z tym samym okresem sprzed roku, dzisiejszy poziom tygodniowych wskaźników zakażeń jest ponad 8-krotnie wyższy w krajach docelowych (ogółem), ponad 9-krotnie wyższy w krajach źródłowych Europy środkowo-wschodniej, i aż 44-krotnie wyższy niż w Polsce (wskaźnik zgonów 28-krotnie wyższy) , co jako punkt wyjścia w sposób oczywisty wpłynie na dość wydłużoną ścieżkę dojścia do ich akceptowalnych poziomów w okresie letnim.

Warto przy tym przypomnieć, że ówczesne wskaźniki epidemiczne (z dzisiejszego punktu widzenia mikroskopijne) uważane były wtedy przez znaczną część społeczeństwa za wysokie, a ówczesny stan epidemiczny za zagrażający życiu i zdrowiu ogółu ludności (vide dyskusja o możliwości przeprowadzenia wyborów prezydenckich). Wszystko to oznacza, że społeczna granica tolerancji, czy akceptacji dla epidemii i dla liczby zgonów chorych zarażonych koronawirusem przesunęła się w górę i to w skali, której przed rokiem prawie nikt sobie nie wyobrażał.

Do trudniej przewidywalnych czynników zagrażających kolejnemu sezonowi (zimowemu) należy potencjalnie znacząca utrata odporności przez osoby szczepione w pierwszej fazie, co może skutkować koniecznością zastosowania w okresie jesiennym kolejnej trzeciej dawki i z kolei może opóźniać doszczepianie pozostałej części społeczeństwa. Możliwe jest także znaczące upowszechnienie się innych odmian koronawirusa
w tym takich jakich jeszcze nie znamy co może istotnie ograniczyć skuteczność preparatów stosowanych obecnie.

Pesymistycznym czynnikiem jest też to, że nawet proporcja zaszczepionej części ludności taka jak w Izraelu może wcale nie gwarantować utrzymania poprawy sytuacji epidemicznej bez dalszego równoległego utrzymywania ograniczeń i obostrzeń oraz adekwatnej dyscypliny społecznej w ich przestrzeganiu, co będzie nadal utrudniało swobodne funkcjonowanie wielu obszarów usług, w tym turystycznych.

Całkiem prawdopodobne jest przeciąganie się sytuacji dużego zagrożenia epidemicznego, m.in. z powodu rosnącego niestosowania się do regulacji przez znużone obostrzeniami społeczeństwa. Obecnie pojawia się już coraz więcej głosów i opinii pochodzących z branży zorganizowanej turystyki wyjazdowej, że sezon letni 2021 może być istotnie słabszy od  wcześniejszych przewidywań, a obecne szacunki zaczynają najczęściej oscylować w przedziale 50-60 procent lub nawet mniejszej liczby klientów na kierunkach turystycznych w relacji z sezonem 2019. Na razie bardziej optymistycznie, czyli na 75 procent, opiewają zaktualizowane niedawno szacunki dotyczące liczby klientów w Grupie TUI.

Przegląd sytuacji epidemicznej w europejskich krajach źródłowych, docelowych oraz USA, Chin, Japonii i Korei Pd.

W tej części materiału tradycyjnie przedstawiono zaktualizowane mapki oraz tabelę obrazujące sytuację w zakresie rozwoju infekcji koronawirusem w poszczególnych krajach podzielonych na rynki źródłowe i docelowe. Zaznaczamy, że zostały one sporządzone według zasad przedstawionych w materiale z 13 marca 2020, czyli nie przedstawiają liczb bezwzględnych, jak jest to często ujmowane w mediach, ale obejmują liczby zachorowań i zgonów odniesione do liczby mieszkańców, jak również nie pokazują liczb narastająco od początku epidemii lecz podają aktualną sytuację rozwoju choroby w okresie ostatniego tygodnia (pomiędzy godzinami 22 w kolejne niedziele), co pozwala precyzyjniej obserwować bieżące tempo rozwoju i skutki epidemii.

Postanowiliśmy zachować okres tygodnia dla monitorowania aktualnej gęstości liczby zakażeń i zgonów, ponieważ sytuacja w zakresie rozwoju choroby zmienia się tak szybko, że okres 14-dniowy zawiera już zbyt wiele starszych danych i nie oddaje w dostatecznym stopniu dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Jednotygodniowy okres obserwacji wskaźników stosuje także polski rząd przy podejmowaniu kluczowych decyzji o zwiększeniu lub poluzowaniu obostrzeń epidemicznych.

Do prezentowanych mapek dołączono mapkę tygodniowych wskaźników liczby przypadków śmiertelnych wraz z krótkim komentarzem. Jest ona przedstawiana jako pierwsza również dlatego, że kwestia liczby zgonów, która z powodu relatywnie niedużej ich liczby była przez długi okres czasu problemem wyraźnie drugoplanowym, obecnie przy systematycznie rosnącej częstotliwości ich występowania ma zdecydowanie większe znaczenie.

Przypominamy również, że poczynając od materiału z 30 października z powodu bardzo znacznego wzrostu wskaźników epidemicznych postanowiliśmy w prezentowanych mapkach wprowadzić nowy najbardziej niekorzystny z epidemicznego punktu widzenia kolor czarny według następujących zasad:

  • Tygodniowy wskaźnik zakażeń - dla liczby przypadków > 2000 na milion mieszkańców

  • Tygodniowy wskaźnik zgonów dla liczby przypadków > 40 na milion mieszkańców


Wielkości te stanowią dwukrotność limitów obowiązujących wcześniej dla najmniej korzystnego koloru ciemnobordowego.



W ostatnim tygodniu wskaźnik liczby zgonów dla Polski podniósł się z 92,1 do 95,5, czyli o 3,7 procent (poprzednio o 13,2 procent). Oznaczało to mniej więcej taka samą relatywną zmianę sytuacji naszego kraju na tle zmiany wskaźnika zgonów dla ogółu pozostałych krajów źródłowych, którego wartość w tym samym czasie wzrosła o 3,4 procent (z 32,0 do 33,1).

W porównaniu z Polską korzystne wskaźniki liczby zgonów nadal notuje się w tych krajach, które nie eksperymentują zanadto lub wcale z ustawicznymi modyfikacjami obostrzeń i ograniczeń, ale stabilnie utrzymują wprowadzone lockdowny i odnoszą dodatkowe korzyści ze znacznej dyscypliny społecznej w ich przestrzeganiu. Należą do nich zwłaszcza Wielka Brytania (wskaźnik 2,7), Dania (2,4), ale również Szwajcaria (6,3) i Irlandia (10,4).

Warto zauważyć, że zdecydowanie bardziej korzystny przebieg zmian sytuacji epidemicznej
zwłaszcza w zakresie wskaźnika liczby zgonów - dotyczą krajów zachodniej części kontynentu (ostatnio 16,2), gdzie od pewnego czasu władze postanowiły bardziej poważnie traktować utrzymujące się zagrożenie rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Do poprawy sytuacji epidemicznej w tych krajach przyczyniły się dodatkowo wyraźnie wzmożone obawy tamtejszych społeczeństw związane z bardziej zaraźliwą i prawdopodobnie bardziej śmiertelną brytyjską odmianą wirusa.

W krajach środkowej części Europy stopień przestrzegania ograniczeń i obostrzeń wydaje się bardziej ograniczony, co może mieć związek z historycznie ugruntowanym zwyczajem kontestowania, opóźniania lub niewykonywania zaleceń i decyzji władz, czyli zjawiska, które niemal nie występuje w wielu państwach zachodnioeuropejskich, a zwłaszcza w skandynawskich. Bieżącą sytuację epidemiczną (wskaźnik zgonów ostatnio aż 53,0) pogarsza dodatkowo znaczące przeludnienie lokali mieszkalnych w środkowej części Europy (spadek po czasach realnego socjalizmu) i często występująca wielopokoleniowość rodzin zamieszkujących wspólne gospodarstwa domowe.

Przed tradycyjnymi mapkami przedstawiającymi aktualną sytuację w zakresie wskaźników zakażeń w poszczególnych krajach źródłowych i docelowych prezentujemy jeszcze poglądowe wykresy zbiorczych wskaźników zakażeń i zgonów  dla tych regionów oraz dla Wielkiej Brytanii, która jest, a raczej była obszarem najbardziej zakażanym nową, tzw. brytyjską odmianą koronawirusa





Na wykresie wskaźników nowych zakażeń widoczne jest bardzo wyraźnie utrzymywanie wskaźnika dla zarażanej nową odmianą wirusa Wielkiej Brytanii na bardzo niskich poziomach. W źródłowych krajach zachodnioeuropejskich i krajach środkowo-wschodniej części kontynentu był on w ostatnich trzech tygodniach od 5 do 11-krotnie wyższy od średniej jego wartości dla Wielkiej Brytanii.

Jeszcze większa jest różnica pomiędzy resztą Europy, a Wielką Brytanią jeśli brać pod uwagę relację wskaźników liczby zgonów. W ostatnich trzech tygodniach był dla ogółu europejskich krajów źródłowych od 8 do 12-krotnie wyższy od średniej wartości dla Wielkiej Brytanii.

Przy okazji można zwrócić uwagę, że relatywnie wyższa proporcja dla wskaźników liczby zgonów w Europie wobec Wielkiej Brytanii niż odpowiednia proporcja dla wskaźników liczby zakażeń sugeruje, że brytyjska odmiana koronawirusa nie jest tak jednoznacznie bardziej śmiertelna jak twierdzą epidemiolodzy. Z drugiej strony na wyższą proporcję ofiar śmiertelnych do liczby zakażonych w Europie niż w Wielkiej Brytanii może wpływać jeszcze wiele innych czynników, które łącznie dają ten zaskakujący nieco efekt.

Odnosząc się do ewidentnego sukcesu Wielkiej Brytanii w dość szybkim ograniczeniu rozmiarów epidemii i to warunkach rozprzestrzeniania się tam bardziej zaraźliwej odmiany wirusa, mieć należy na względzie pozytywne działanie tamtejszego restrykcyjnego lockdownu , który był w znacznym stopniu przestrzegany przez brytyjskie społeczeństwo pełne bardzo dużych obaw przed niekontrolowanym przebiegiem epidemii. Wraz z upływem czasu, coraz większy wpływ na dalsze ograniczanie wskaźników epidemicznych w tym kraju ma i będzie mieć znaczny i szybko rosnący stopień zaszczepienia tamtejszego społeczeństwa, gdyż pierwszą dawką zaszczepiono już 49,6 procent populacji Brytyjczyków, a dwoma dawkami 15,6 procent.

Co jest jednak znamienne w swojej wypowiedzi dotyczącej sytuacji epidemicznej kraju i jego sukcesu w jej ewidentnej poprawie, premier Boris Jonhson podkreślał kluczowe znaczenie rzetelnego przestrzegania obostrzeń przez brytyjskich obywateli, a nie szczepień, których wpływ na tak duży spadek liczby zakażeń jest na razie mniej istotny.

Sugeruje to, że optymizm polskiego rządu odnośnie planów powrotu do rozmrażania gospodarki m.in. wskutek rosnącej liczby osób zaszczepionych może być zarówno przedwczesny, jak i przesadzony.

Poniżej tradycyjnie przedstawiamy mapki krajów źródłowych i docelowych przedstawiające aktualną sytuację w zakresie wskaźników nowych zachorowań jaka miała miejsce w ostatnim tygodniu wraz z krótkimi komentarzami



Po czterotygodniowych wahaniach (w okresie 8 lutego-8 marca) ważonego wskaźnika nowych zakażeń dla obszaru zachodniej części kontynentu wokół poziomu 1250, w trzech następnych wszedł on już w wyraźny trend wzrostowy osiągając 1370, 1691 i 1995 przypadków na milion mieszkańców. W dwóch kolejnych wykazał spadki do poziomów 1976 i 1782, a w ostatnim tygodniu podniósł się do 1886. Wskaźnik ten był prawie 34 razy wyższy od minimum z pierwszego tygodnia czerwca ubiegłego roku (56 przypadków) i był też jednocześnie po raz szósty od połowy listopada 2020 wyższy od obecnego wskaźnika liczby zakażeń dla USA (1446).  

Już od jedenastu tygodni najwyższe współczynniki zakażeń w krajach źródłowych zachodniej Europy nie występują już w tych krajach, do których najwcześniej dotarła nowa i jak dotychczas zdecydowanie bardziej zaraźliwa mutacja koronawirusa, czyli w Wielkiej Brytanii (wskaźnik 265) i w Irlandii (523), ale we Francji (nieduży spadek, ale do bardzo wysokiej wartości 3534). Sytuacja taka wydaje się być rezultatem bezkompromisowych lockdownów wprowadzonych w pierwszych dwóch krajach, a w Wielkiej Brytanii stopniowo ujawnia się korzystny wpływ wysokiego stopnia zaszczepienia tamtejszego społeczeństwa.

Najniższe wskaźniki (obok Wielkiej Brytanii) mają obecnie Dania (833), Niemcy (1689) i Szwajcaria (1713), a więc w kraje, które dość wcześnie wprowadziły daleko posunięte lockdowny i gdzie stopień ich przestrzegania przez społeczeństwo jest znaczny.

Francja, w której przeważał pogląd, że pomimo niekorzystnej sytuacji epidemicznej należy wystrzegać się trzeciego lockdownu i akceptować rozprzestrzenianie się nowej odmiany koronawirusa, niejako sama zaprogramowała sytuację (pisaliśmy o tym kilkakrotnie), w której stała się epidemicznym liderem zachodniej części kontynentu. Prowadziła ona bowiem w prostej linii do ryzyka poważnego zaostrzenia sytuacji epidemicznej w tym kraju i w konsekwencji do pełnego lockdownu na całym terytorium kraju ustanowionego na razie do dnia 2 maja.

Efektem jest kompromitujący ponad 13-krotnie większy tygodniowy wskaźnik nowych zachorowań niż w sąsiadującej przez kanał La Manche Wielkiej Brytanii, która przestrzegała restrykcyjnego lockdownu. Wskaźnik liczby zgonów dla Francji przekroczył na razie do 11-krotność wskaźnika dla Wielkiej Brytanii, ale sytuacja i w tym względzie może ulec jeszcze dalszej zmianie na jej niekorzyść, gdyż wskaźniki liczby zgonów postępują zwykle około dwa-trzy tygodnie za wskaźnikami liczby infekcji.

Po siedmiu z rzędu wzrostach zbiorczego ważonego wskaźnika nowych zachorowań w Europie Środkowo-Wschodniej w okresie  8 lutego
29 marca od 1145 do 2137 przypadków na milion mieszkańców Trzech ostatnich tygodniach odnotowano jego spadki do poziomów 2016, 1702 i 1466. Do zniżki zbiorczego wskaźnika zakażeń przyczyniła się korzystna zmiana sytuacji epidemicznej we wszystkich krajach tej części kontynentu za wyjątkiem Rosji.

W Polsce po przejściowej dużej obniżce wskaźnika zakażeń przed 29 tygodniami do poziomu 88
z dzisiejszego punktu widzenia już abstrakcyjnie niskiego - w kolejnych ośmiu tygodniach wzrastał on stopniowo z 135 do 4425, w następnych sześciu tygodniach systematycznie zniżkował do 1458, aby po dwutygodniowym wzroście do 1824, w kolejnych czterech obniżyć się do minimalnej wartości 975 zakażeń na milion mieszkańców. W kolejnych siedmiu tygodniach wskaźnik ten odnotował wzrosty do poziomów 1025, 1318, 1805, 2326, 2956, 4019 i 5091 przypadków na milion mieszkańców. W  trzech ostatnich tygodniach wskaźnik spadł do wielkości 4963, 3600 i 3000, która mimo tej zniżki była jeszcze siódmym najwyższym wskaźnikiem w Europie wśród wszystkich 34 monitorowanych krajów po Cyprze (5464), Szwecji (4231), Chorwacji (3725), Francji (3534), Węgrzech (3128) i Holandii (3111).

Po raz szósty od ponad 2 miesięcy na znacznie wyższym niż przeciętny poziomie, czyli nadal na konsekwentnie czwartym najwyższym wśród 20 krajów źródłowych był w naszym kraju wskaźnik liczby zgonów (po Węgrzech 182), Bułgarii (113), Słowacji (98,4), który w ostatnich czterech tygodniach wzrastał z poziomu 56,1 do kolejnych 68,4, 80,9, 92,1 i 95,5.



W tym roku zestaw krajów docelowych obejmuje też Włochy, które od pewnego czasu straciły już uzasadnienie dla oddzielnego monitoringu i zostały w tej roli zastąpione przez intensywnie zakażaną zmutowanym wirusem Wielką Brytanię.

Po czterech tygodniach z rzędu znaczącego wzrostu zbiorczego tygodniowego wskaźnika zachorowań w krajach docelowych czyli w takich do których udają się turyści z 907 do 1536 przypadków na milion mieszkańców, w kolejnych sześciu doszło do znaczących jego spadków do poziomów 1283, 960, 747, 739 i 727, 670, natomiast w sześciu ostatnich tygodniach wskaźnik ten ponownie podnosił się do poziomów 869, 1002, 1232, 1440, 1564 i 1747. Na jego wzrost w minionym tygodniu znów najbardziej znacząco wpłynęła zwyżka wskaźnika zakażeń w najludniejszym kraju tej grupy, czyli Turcji (z 4283 do 4963) przy mniej istotnych jego zmianach w pozostałych krajach docelowych.

W okresie ostatniego tygodnia odnotowano jedynie niewielkie zmiany tygodniowych wskaźników liczby nowych zakażeń w niektórych ważnych turystycznie regionach Hiszpanii. W niedużym stopniu wzrósł on w aglomeracji Madrytu (z 1946 do 1952) i w rejonie Walencja/Alicante (z 183 do 191), a nieco spadł w Katalonii (z 1171 do 1084), na Balearach (z 330 do 277) i na Wyspach Kanaryjskich, gdzie obniżył się z 728 do 635. W dość istotnej skali podniósł się natomiast w tym czasie wskaźnik nowych zakażeń w Hiszpanii jako całości, czyli z 995 do 1278 przypadków na milion mieszkańców.

Obok wymienionych już Turcji i Hiszpanii w okresie ostatnich dwóch tygodni wzrosty wskaźnika liczby zakażeń odnotowano jeszcze w Tunezji (z 1001 do 1155), Maroku (z 78,5 do 100), na Chorwacji (z 3046 do 3725) i na Cyprze (z 4359 do  5464), natomiast spadki wskaźnika odnotowano we Włoszech (z 1680 do 1661), w Bułgarii (z 2753 do 2085), Malcie (z 881 do 793), Grecji (z 1841 do 1816), Albanii (z 642 do 414) i Portugalii (z 406 do 304).

Po czterech wzrostach z rzędu i jednym spadku już piąty raz z rzędu wzrósł i najniższy w tej grupie kierunków wskaźnik nowych infekcji w Egipcie do 56,9 przypadków na milion mieszkańców (przed tygodniem 53,8). Równocześnie na bardzo niskim poziomie był w tym kraju wskaźnik liczby zgonów, który wzrósł w niewielkim stopniu z 2,75 do 2,85. Oba te główne wskaźniki epidemiczne nadal pozostają zdecydowanie najniższe wśród wszystkich monitorowanych krajów docelowych i porównywalne są jedynie ze wskaźnikami dla krajów azjatyckich.



Sytuacja epidemiczna w USA po serii dziewięciu tygodni poprawy i dwóch tygodniach stabilizacji i dwóch pogorszenia w ostatnim wykazała poprawę. Wskaźnik liczby nowych zachorowań spadł z 1504 do 1446 przypadków na milion mieszkańców, czyli o 8,9 procent (w poprzednim tygodniu podniósł się o 3,9 procent). Obniżył się też wskaźnik liczby zgonów z 21,3 do 15,8, czyli o 25,8 procent (poprzednio wzrósł o 12,7 procent). Na tym samym poziomie pozostał wskaźnik osób przebywających w szpitalach i podlegających kwarantannie (kolumna trzecia), natomiast trzeci raz z rzędu, tym razem o 6,9 procent podniósł się wskaźnik liczby chorych w ciężkim stanie (kolumna czwarta).

Trend poprawy sytuacji epidemicznej w USA zaczął wykazywać wahania, ale nadal prezentuje się ona stosunkowo dobrze. Po raz szósty od połowy listopada 2020 wskaźnik nowych infekcji był w USA wyraźnie korzystniejszy niż ogólny wskaźnik dla krajów zachodnioeuropejskich (1886) i krajów Europy środkowo-wschodniej (1466).

W Japonii gdzie stosunkowo wcześnie odkryto nową odmianę koronawirusa (25 grudnia) sytuacja epidemiczna po pierwszych trzech tygodniach bardzo znaczącego pogorszenia, a następnie po siedmiu tygodniach systematycznej  poprawy, w ostatnich sześciu stawała się coraz mniej korzystna. W minionym tygodniu wskaźnik liczby nowych zakażeń wzrósł z 162 do 209 czyli o 29 procent (poprzednio wzrósł o 27,6 procent), jak również zwiększył się wskaźnik liczby zgonów z 1,27 do 1,90, czyli o 49,6 procent (poprzednio spadł o 15,3 procent).

W Korei Południowej tygodniowe wskaźniki epidemiczne przez wiele tygodni wykazywały nieduże zmiany zwłaszcza pod względem wskaźnika liczby zakażeń. W ostatnich trzech tygodniach wykazał on jednak dość istotne wzrosty z 60,3 do 68,7 i 83,4, a ostatnio do 88,8 przypadków na milion mieszkańców. W tym samym okresie drugi raz z rzędu podniósł się też jak dotąd bardzo niski w tym kraju wskaźnik liczby zgonów z 0,47 do 0,57 (w poprzednim tygodniu wzrósł z 0,33 do 0,47). Na tak niskie wskaźniki i relatywnie bardzo korzystną ogólną sytuację epidemiczną znaczący wpływ ma wysoka dyscyplina społeczna Koreańczyków w przestrzeganiu antyepidemicznych regulacji i obostrzeń.

Tygodniowy wskaźnik liczby nowych zakażeń w Chinach po licznych wcześniejszych różnokierunkowych zmianach, a później po czterotygodniowym bardzo znaczącym wzroście z 2,26 do 15,3 i późniejszym 7-tygodniowym spadkowym jego trendzie z 7,02 do 0,95, w kolejnych trzech tygodniach podniósł się do 1,12, 1,83 i 2,36, po czym w ostatnim spadł do 1,53. Nadal warto też odnotować, że od początku lutego tego roku w kraju nie odnotowano ani jednego przypadku zgonu z powodu koronawirusa.

Należy też podkreślić, że pomimo niejednokrotnie znaczących względnych wzrostów i spadków wskaźniki epidemiczne w wymienionych wyżej krajach azjatyckich nadal niezmiennie pozostają na bardzo niskich poziomach, zwłaszcza w odniesieniu do silnie zainfekowanych krajów europejskich i USA.

W nawiązaniu do materiałów wcześniejszych zaznaczamy też, że liczba zachorowań przez kilka miesięcy była odnoszona do ludności prowincji Hubei, ponieważ był to dominujący i niemal jedyny region rozwoju choroby. Obecnie ognisk rozwoju choroby pojawiło się więcej, ale dla celów zachowania proporcji liczba nowych zachorowań jest odnoszona tabeli do tej samej liczby ludności jak było to poprzednio.


Zachęcamy wszystkich związanych z turystyką do czytania naszych opracowań i materiałów.


Zespół Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA i www.wczasopedia.pl


Tekst oraz wykresy zostały przygotowane w celach wyłącznie informacyjnych i nie stanowią analizy inwestycyjnej, ani analizy finansowej, ani rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 206 poz. 1715) oraz Ustawy z 29 lipca 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 183 poz.1538 z późn. zmianami).

Autorzy działali z należytą starannością i rzetelnością, nie ponoszą jednak odpowiedzialności za działania lub zaniechania odbiorcy podjęte na podstawie niniejszego tekstu i wykresów oraz za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego