Wiadomości - Wczasopedia.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

TUI Travel – wyniki w cieniu zamieszania

Opublikowany przez TravelDATA w Firmy w turystyce · 25/2/2013 00:00:45
Tags: Firmy

Ogłoszenie słabszych od oczekiwanych wyników TUI Travel zbiegło się ze sporem w łonie menedżerów tej firmy - opublikowano na portalu www.turystyka.rp.pl

Dwa i pół tygodnia temu, w czwartek 7 lutego, poznaliśmy kwartalne wyniki (za okres październik – grudzień) dwu największych europejskich koncernów turystycznych, czyli TUI Travel i Thomasa Cooka. O ile ten ostatni wzbudził wśród inwestorów i akcjonariuszy spory entuzjazm (patrz tekst:
„Thomas Cook zachwycił inwestorów"), o tyle raczej słabe wyniki TUI Travel dość dobrze wpisały się w niejednoznaczne nastroje panujące ostatnio wokół firmy.

Nieskoordynowana komunikacja z rynkami oraz sprzeczne informacje płynące od władz koncernu do akcjonariatu, wywołały już duży niepokój tych ostatnich odnośnie potencjalnych różnic zdań w kierownictwach TUI Travel oraz jej spółki matki, czyli TUI AG.

Wyniki podziwu nie budzą

Ale najpierw o wynikach. Budzą one dość mieszane odczucia zwłaszcza po zapowiedziach, że kwartał będzie korzystny. Przychody koncernu zmalały o 4,5 procent (z 2845 do 2718 milionów funtów), ale po uwzględnieniu niekorzystnych zmian kursowych realny spadek był nieco mniejszy i wyniósł tylko 1 procent.

O prawie 3 procent spadła liczba klientów (do 3,827 miliona). Pogorszyły się też wyniki finansowe - strata operacyjna wzrosła z 131 do 149 milionów funtów, a strata netto ze 103 do 118 milionów funtów. Głównym przyczyną tej sytuacji były koszty funkcjonowania firmy, które wzrosły o ponad 8 procent, czyli z 271 do 293 milionów funtów. Koszty finansowe netto wzrosły natomiast niewiele, bo zaledwie z 27 do 29 milionów funtów.

Dobra przedsprzedaż

Na rynkach brytyjskim i skandynawskim firma zanotowała kolejny postęp w zwiększaniu udziału sprzedaży produktów ogółem w punktach własnych oraz on-line. W Wielkiej Brytanii osiągnęły one już odpowiednio 87 i 44 procent, a w Skandynawii jeszcze więcej, bo 87 i 63 procent. Widać wyraźnie, że niezależni agenci na obu tych rynkach zostali niemal całkowicie zmarginalizowani.

Co się zaś tyczy stanu przedsprzedaży to jej zaawansowanie 3 lutego wyniosło 83 procent w produkcie zimowym i 32 procent w letnim. W tym pierwszym najwyższe zaawansowanie było w Skandynawii i wyniosło 92 procent, a wyjazdy letnie największym popytem cieszyły się w Wielkiej Brytanii, gdzie zaawansowanie sprzedaży było na wysokim jak na te porę roku poziomie 39 procent.

O ile jednak wyniki te, choć nienajlepsze, nie odbiegają zbytnio od normy, o tyle to, co się dzieje na linii spółka córka - spółka matka od normy już sporo odbiega.

Przewidywalny szef odchodzi

Pierwsze wątpliwości pojawiły się, gdy uzgodniono, że następcą Michaela Frenzla, szefującego w koncyliacyjnym stylu TUI AG już od 19 lat, zostanie były szef Vodafone Germany Fritz Joussen. Niektórzy obserwatorzy przeczuwali, że może dojść do kompetencyjnego konfliktu pomiędzy urzędującym szefem zarządu TUI Travel Peterem Longiem, a nowym szefem holdingu TUI AG.

25 marca Joussen ma zostać dodatkowo szefem rady nadzorczej TUI Travel, którą to pozycję również przejmie od Michaela Frentzla. Objęcie tego stanowiska nastąpi zresztą o sześć miesięcy wcześniej, aniżeli pierwotnie uzgadniano, po to właśnie, aby szybciej stworzyć jasną odpowiedzialność za kluczową dla holdingu TUI AG spółkę, która generuje aż 96 procent jego przychodów.

Aby wzmocnić jeszcze swoją pozycję, Fritz Joussen sprowadza do TUI AG byłego jej pracownika, a obecnie szefa finansowego Vodafone Germany, Sebastiana Ebela.

Połączenia obu TUI na razie nie będzie

Zmiana kierownictwa holdingu otworzyła dyskusję na temat możliwego połączenia się obu organizacji, na co naciskali od dawna dwaj duzi akcjonariusze TUI AG, a mianowicie Rosjanin Aleksiej Mordaczow oraz Norweg John Fredriksen.

Po początkowym optymizmie górę w tej sprawie wzięły jednak obawy akcjonariuszy TUI Travel, że stracą oni na tym połączeniu. Wedle założeń miałoby ono dokonać się po bieżących cenach akcji, czyli bez premii dla tych ostatnich, a TUI Travel jest obecnie znacznie więcej warte od TUI AG. Mało przejrzysty biznes holdingu powoduje, że jest on warty około 2 miliardów euro, podczas gdy TUI Travel około 4,5 miliarda. Ponieważ w posiadaniu holdingu jest prawie 56 procent turystycznej córki, to po odjęciu tego pakietu wartego około 2,5 miliarda okazuje się, że cała pozostała reszta holdingu, czyli biznes hotelarski, wycieczkowców morskich i przewozów kontenerowych wyceniany jest na minus 500 milionów euro.

Nic więc dziwnego, że brytyjscy akcjonariusze TUI Travel oponowali przeciwko takiemu wariantowi proponując nawet wariant odwrotny - przejęcia matki przez córkę, czyli tzw. „reverse takeover". Tak czy owak projekt połączenia obu TUI w końcu upadł, co wydaje się bardzo korzystne dla zarządu spółki córki, ponieważ pozwala mu to zachować względną niezależność.

Nowy szef przychodzi – będzie ciekawie

Już na początku urzędowania (stanowisko objął 13 lutego) Fritz Joussen wywołał nerwową atmosferę ogłaszając plan redukcji załogi centrali holdingu w Hanowerze o jedną trzecią.
Ale jeszcze większe zaskoczenie spowodował wkraczając na teren kompetencji spółki córki, ingerując w dystrybucję produktów turystycznych. Oto bowiem ogłosił w mediach, że sklepy firmowe powinny skoncentrować się (z małymi wyjątkami) na sprzedaży produktów TUI, a agenci współpracujący z firmą powinni stopniowo okleić tą marką swoje sklepy.

Wywołało to natychmiastową reakcję Christiana Clemensa, szefa TUI Germany (część TUI Travel), który w oświadczeniu podkreślił, że nie są przewidywane żadne zmiany i odrzucił koncepcję narzucania sklepom brandu TUI. Stwierdził przy tym, że agenci pozostają najważniejszym kanałem dystrybucji TUI w Niemczech, generującym około dwóch trzecich całości obrotów.

Siedem marek – od Classic do Vital

Czy tak myślał naprawdę, czas pokaże. Możliwe jednak, że ambitny menedżer nie chciał po prostu, aby zamieszanie w Niemczech nie zaszkodziło jego flagowemu projektowi zwanemu „7holiday worlds". Polega on na podzieleniu 900 wybranych hoteli z oferty TUI w Niemczech pomiędzy siedem marek przeznaczonych dla różnych grup klientów. Marki te mają funkcjonować jako: Classic, Beach, Lifestyle, Nature, Scene, Premium i Vital.
Jednym z głównych celów tego projektu jest zwiększenie w ciągu najbliższych 2 lat udziału profilowanego produktu na rynku niemieckim z obecnych 60 do 80 procent.

Z kolei Fritz Joussen argumentował na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, że specjalnie spędził kilka dni pracując w zwykłej agencji, by poznać i zrozumieć proces sprzedaży. Owocem tych doświadczeń mają być właśnie jego propozycje.

Ciekawe jest też to, że w obu wiodących europejskich koncernach turystycznych nastąpiły zmiany liderów, ale w obu tych wypadkach wywołały one zupełnie inne następstwa. O ile w Thomasie Cooku nowa prezes, Harriet Green, od samego początku postawiła na jasną i jednorodną komunikację zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną, a jednocześnie dokonała bardzo głębokich zmian kadrowych, o tyle w TUI postępowanie jest na razie zupełnie odwrotne. Zmian kadrowych na razie nie widać, a porozumiewanie się pozostawia wiele do życzenia.

Być może medialne przekazy o kompetencyjnym zamieszaniu w obu TUI są przesadzone, ale niewątpliwie zdają się świadczyć o jednym – będzie ciekawie.

Andrzej Betlej



Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego