Menu główne
Polska turystyka potrzebuje marki
Co to jest dom marek polskich, dlaczego turystyka jest ważna w szkole, czego możemy nauczyć się od Szwajcarów i gdzie są pieniądze na promocję regionów – wyjaśnia w rozmowie z Turystyką.rp.pl wiceminister sportu i turystyki Dawid Lasek
Filip Frydrykiewicz: Polska turystyka bije rekordy. Hotele są zapchane, a żeby zwiedzić różne atrakcje turystyczne trzeba się zapisywać – szczególnie grupy -
Dawid Lasek, wiceminister odpowiedzialny za turystykę w Ministerstwie Sportu i Turystyki: Poznań i Dolny Śląsk robią tę akcję od lat i robią to świetnie. Rozmawiałem z dyrektorem Janem Mazurczakiem z Poznańskiej Organizacji Turystycznej i dyrektorem Rajmundem Papiernikiem z Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej. Te spotkania utwierdziły mnie w przekonaniu, że powinniśmy iść w tę stronę w skali kraju.
„Polska za pół ceny" to hasło raczej techniczne, nie jest możliwe w stu procentach do wykonania. Chodzi o to, by zbadać, kiedy jest problem z turystami i zrobić tańszy weekend poza sezonem. Tegoroczną akcję traktujemy jako pilotażową, zapowiedź tego, co można zrobić w następnych latach jako systemowe działanie.
Kto miałby opuścić ceny o połowę?
Na pewno nie ten, kto ma pełne obłożenie w weekendy. Trzeba znaleźć partnerów gotowych do upustów.
Zapowiedział pan, że na początek wciągnie do akcji państwowe ośrodki turystyczne. Namawianie ich do opuszczenia cen, może być jednak odebrane jako działanie na szkodę skarbu państwa.
Jasna sprawa, że nie zamierzamy narazić się na zarzut niegospodarności. Tu chodzi tylko o miejsca, które można udostępnić. Wszystko musi być zgodne z logiką i ekonomią, w interesie wszystkich – i przedsiębiorców, i turystów.
Poznań i Dolny Śląsk robią to na małą skalę, tam po prostu skrzykują się lokalni przedsiębiorcy. Jak taka operacja miałaby wyglądać w skali kraju?
Ministerstwo nie chce nikomu nakazywać udziału, ani tym bardziej zajmować się biznesem. Możemy jedynie promować, inspirować, ułatwiać. W tym roku spróbujemy po prostu przećwiczyć pewne rozwiązania. Możemy być patronem, ale niech to robią regionalne i lokalne organizacje turystyczne. Chcemy wytworzyć modę na turystykę krajową. Oczywiście to jest proces, pewnie dopiero za kilka lat to będzie w pełni działać.
Ja na przykład góry lubię najbardziej w październiku i listopadzie. Wtedy emanują one mistyką. W Beskidach, czy w Bieszczadach jest wtedy mało turystów. Chcemy zaprosić przedsiębiorców i wypromować – tak jak to robi Poznań, czy Dolny Śląsk -
Róbmy jak Szwajcarzy
Czy ministerstwo skupiając się na turystyce wewnętrznej nie zaniedba turystyki przyjazdowej? To przecież czysty eksport – sprzedawanie zagranicznym gościom za miliardy naszej przyrody, krajobrazów, zabytków. Przy tym Polska ma teraz swoje pięć minut – zachodni turyści przyjeżdżają coraz chętniej. Polska ma dla nich posmak czegoś świeżego, egzotycznego niemal, a zarazem jest nowoczesna i bezpieczna. Szkoda byłoby to zaprzepaścić, tym bardziej, że w ostatnich kilku latach dzięki dotacjom unijnym wydaliśmy na promocję 250 milionów złotych.