Menu główne
-
Filip Frydrykiewicz, Turystyka.rp.pl: Odwiedza pan Warszawę w momencie, kiedy zmienia się układ sił na polskim rynku touroperatorskim. Mamy silnego lidera, jakim jest Itaka, ale już o drugie miejsce rywalizują TUI Poland, dotychczasowy wicelider, i nasza rodzima, dynamicznie rosnąca firma -
Christian Clemens, prezes TUI Deuschland: Dla nas jest ważne, by być numerem pierwszym lub drugim na rynku. Tylko dwa pierwsze podmioty nadają bowiem kierunek i tempo całemu rynkowi. Tak jest na przykład w Niemczech, gdzie TUI jest największą firmą.
Ale nie jestem zaniepokojony wzrastającą pozycją Rainbow Tours, bo oni pracują w nieco innym segmencie, mają na przykład dużo wycieczek objazdowych, których TUI Poland nie oferuje w takim zakresie.
Dla polskich turystów, którzy na wypoczynek wakacyjny przeznaczają dużą część swoich zarobków, proporcjonalnie większą niż turyści z innych krajów, ważne jest, by mieć pewność, że korzystają z usług wiarygodnego, stabilnego biura podróży. Wyróżnia nas to, że jesteśmy firmą, której mogą zaufać.
W myśl filozofii, o której pan wspomniał TUI Poland wiele lat pozyskiwał klientów kosztem obniżania cen. W efekcie ponosił straty. Kiedy już doszedł do pozycji wicelidera, zmienił taktykę i na pierwszym miejscu postawił zysk. Siłą rzeczy musiał obniżyć koszty i podnieść ceny. Co teraz jest ważniejsze dla spółki -
Jestem pierwszy raz w Warszawie i podoba mi się, jak działa TUI Poland. Chociaż jest częścią ogromnej firmy, to wykazuje dynamikę i innowacyjność małej spółki. To bardzo dobre rozwiązanie – działać nowocześnie i dynamicznie, a jednocześnie rozwijać się w grupie, jaką tworzy nasz koncern.
Wynik finansowy bardzo się liczy. Dlatego cieszę się, że TUI Poland rozwija się zarówno pod względem obrotów jak i zysków.
Niemniej inne biura podróży rozwijają się szybciej. Lepiej wykorzystują koniunkturę. Choćby wspomniany Rainbow Tours. Czy, gdyby pozycja TUI na polskim rynku była zagrożona, rozważycie zakupienie innego podmiotu?
Jeśli inwestycja rokowałaby poprawę naszego biznesu, a nie była tylko wrzucaniem pieniędzy w czarną dziurę, jesteśmy skłonni o tym pomyśleć. Grupa TUI szuka możliwości inwestowania w skali światowej, ale pod warunkiem uzyskania zadowalającego zwrotu z takiej inwestycji.
Dzisiaj tempo wzrostu i zwrotu naszej inwestycji w TUI Poland mnie cieszy.
Generalnie widzę potrzebę inwestowania w biznesie turystycznym w nowe technologie. Tak, żeby częściej móc kontaktować się z klientem. Nie chcemy takiej sytuacji, że klient wyjechał z nami na urlop, wrócił i znika z naszego horyzontu. Chcemy go zatrzymać. Do tego potrzebne są e-
Wszędzie mamy swoich pracowników i chcemy być zawsze z klientami, prowadzić ich, proponować swoje usługi – czy rezerwują wyjazd wypoczynkowy, czy wypożyczają samochód, czy wykupują wycieczkę fakultatywną.
Albo taka sytuacja – samolot się spóźni. Dlaczego turysta ma siedzieć na lotnisku i czekać? Lepiej go zawiadomić, niech spędzi więcej czasu w domu na kanapie. Dzięki nowoczesnym technologiom powinien też móc sprawdzić sobie na przykład, który pokój w hotelu dostał.
Widzimy też, ile jest jeszcze do zrobienia w kwestii naszych stron w Internecie. Mamy bardzo dużo własnych materiałów dotyczących miejsc i hoteli – zdjęcia, opisy, filmy -
Stąd taki nacisk, by klienci TUI Poland rezerwowali wyjazdy bezpośrednio przez Internet? Prezesowi Markowi Andryszakowi udało się doprowadzić do sytuacji, w której 30 procent sprzedaży realizowane jest online. W Polsce żadne inne biuro podróży nie ma takiego wskaźnika.