Menu główne
Mijający sezon należał do touroperatorów, co nie znaczy, że proporcjonalnie wzbogacili się ich agenci. Ci muszą poczekać jeszcze rok na lepsze wyniki finansowe swoich biznesów ... opublikowano na portalu turystycznym www.turystyka.rp.pl
Tegoroczny sezon turystyki wyjazdowej jest już drugim z kolei, który znaczna część agentów będzie wspominać raczej bez sentymentu. I nic dziwnego -
Kolejny okres wrzesień – grudzień będzie wprawdzie prawie na pewno lepszy, ale nie wiadomo, czy zdoła on uzupełnić dotychczasowe spadki na tyle, aby doprowadzić do wyrównania wielkości z zeszłego roku.
W rzeczywistości ubytek liczby odwiedzających biura agencyjne jest jeszcze większy. Na popularności wśród klientów stracili bowiem mniejsi organizatorzy, którzy po zeszłorocznej serii niewypłacalności kojarzą się im obecnie z wyższym stopniem ryzyka. Zyskali natomiast wyraźnie ci więksi, którzy dysponują rozbudowanymi sieciami placówek firmowych. Dlatego klienci decydujący się na zakupy imprez w dużych biurach podróży często kierują swoje kroki bezpośrednio do tych placówek, pomijając biura agencyjne.
Do takiego rozwoju sytuacji przyczynili się sami agenci. W ubiegłym sezonie zbyt beztrosko sprzedawali bowiem wycieczki biur podroży o niezbyt dobrej oraz przejrzystej i zweryfikowanej sytuacji finansowej.
Jasnym punktem obecnego sezonu jest natomiast rzadko spotykana równowaga między podażą wycieczek, a popytem na nie ze strony klientów. W rezultacie tej sytuacji wzrosła średnia cena imprez, a mocno przecenione zwykle oferty last minute niemal zniknęły. Z tego powodu przychody ze sprzedanych imprez – pomimo spadku lub stagnacji liczby klientów – zapewne wzrosną o kilka punktów procentowych.
Ponieważ prowizje agentów zależą bezpośrednio od zrealizowanych przychodów, wzrost cen powinien w części zrównoważyć skutki przepływu niektórych klientów z biur agencyjnych do placówek firmowych.
Co siódmy agent bankrutuje
Wyraźnym sygnałem, że niektórzy agenci mają kłopoty z pokrywaniem swoich kosztów wpływami z prowizji, jest duża liczba rezygnacji z prowadzenia działalności. Można szacować, że w tym roku zamknie się co siódme biuro agencyjne.
Wbrew niektórym opiniom nie jest to wcale rezultat wzrostu popularności wśród klientów zakupów przez Internet i call center. Przekonującym dowodem są systematycznie pogarszające się rezultaty wiodącego multiagenta, czyli Travelplanet.pl, który mimo intensywnych wysiłków organizacyjnych (oszczędności) i technologicznych (nowe strony w Internecie) coraz wyraźniej przegrywa walkę o uzyskanie progu rentowności .
Jest to w znacznej mierze wynik zachowania przeciętnego polskiego klienta, który tak długo wybiera wakacyjne wojaże, że koszty agenta zaczynają przekraczać jego przychody. Autor tego tekstu pisał już wcześniej o tym kilkakrotnie (patrz: „Agenci na aucie? Niekoniecznie (cz. II – szanse)").
Takie postępowanie klientów znajduje jednak uzasadnienie w relacji ceny przeciętnej turystycznej imprezy do pensji -
Trzy powody do nadziei
Na szczęście wiele wskazuje, że najgorszy okres turystyczni agenci mogą już mieć za sobą. W nadchodzącym roku kilka ważnych czynników powinno zadziałać na ich korzyść, a łączny ich wpływ powinien odczuwalnie poprawić efektywność prowadzonego przez nich biznesu.
Po pierwsze, po dwóch latach całkowitej stagnacji lub nawet spadków liczby klientów w zorganizowanej turystyce wyjazdowej istnieje wreszcie duża szansa na wyraźną poprawę w tym zakresie. Dwa zjawiska, które ujemnie zadziałały w latach 2012 oraz 2013 na wyniki branży, czyli fala niewypłacalności biur podróży, a następnie wyraźne spowolnienie gospodarcze kraju, mogą wprawdzie jeszcze oddziaływać, ale ich skala, a więc i wpływ, powinny być już znacząco mniejsze.
Po drugie, zmniejszenie postrzeganego przez klientów ryzyka związanego z powierzaniem swoich środków touroperatorom może spowodować częściowy powrót do często tańszych ofert biur mniejszych i średniej wielkości. Tacy organizatorzy najczęściej nie mają placówek firmowych i w związku z tym ich oferta sprzedawana jest prawie wyłącznie przez agentów. Do wzmocnienia tego efektu powinno się również dodatkowo przyczynić planowane powołanie Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego.
Po trzecie -
Z drugiej strony -
Więcej pieniędzy w agencyjnej kasie
Turystyczni agenci łącznie robili w ostatnich latach około 430 – 450 tysięcy rezerwacji rocznie. Gdyby łączny dodatni wpływ wymienionych wcześniej czynników oszacować na kilkanaście procent, to oznaczałoby to dla ogółu agentów możliwy roczny przyrost liczby sprzedanych przez nich imprez o 60 -
Dla przeciętnego biura przekładałoby się to na dodatkowe wpływy w wysokości co najmniej kilkunastu tysięcy złotych w skali roku. Nie jest to może rewelacyjna poprawa, szczególnie w zestawieniu ze „starymi dobrymi czasami" dla działalności agencyjnej, ale stanowić powinna istotną ulgę w napiętych budżetach biur.
Zagrożeniem dla korzystnego scenariusza może być natomiast dalsze manipulowanie przez touroperatorów przy warunkach rozliczeń z agentami, w tym poprzez stosowanie coraz to nowych wyłączeń z podstawy naliczania prowizji. Na szczęście dla biur agencyjnych, za monitorowanie takich praktyk wzięło się Ogólnopolskie Stowarzyszenie Agentów Turystycznych, co powinno przyhamować ten proces.
Lepsze jutro wciąż możliwe
Całkiem możliwa jest sytuacja, że po pięciolatce 2009 -
Relacja liczby takich turystów do populacji Polaków wynosi obecnie niewiele ponad 4 procent i jest to wskaźnik wyjątkowo niski nie tylko na tle bogatszych od nas społeczeństw zachodnioeuropejskich, ale nawet w zestawieniu z niezbyt zamożnymi krajami naszego regionu. To też daje nadzieję na długoterminowy wzrost turystyki wyjazdowej.
Należy więc tylko życzyć agentom, którzy przez kilka ostatnich lat zmagali się ze słabościami koniunktury, aby w przyszłym roku nadszedł wreszcie dla nich lepszy okres. Jak tym w roku dla ich partnerów biznesowych, czyli organizatorów turystyki.
Andrzej Betlej