Menu główne
Grecję zawsze kojarzono jako jedną z turystycznych potęg. Tak było rzeczywiście przez lata, a opinia ta mocno ugruntowała się w naszych głowach i z powodzeniem egzystuje tam do dzisiaj. Rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej... opublikowano w Wiadomościach Turystycznych nr 1/2014
Od czasu wejścia do Unii kraj ten szybko tracił pozycję na rzecz rywali. Szczególnie zły był pod tym względem okres 2000-
Gwałtowny zawrót głowy od strumienia unijnych pieniędzy wywołał sny o gospodarczej potędze i w konsekwencji zapewnił pogodę dla innych branż. Bardziej przyziemna turystyka poszła w tym czasie w kąt. Na dodatek pojawił się atrakcyjniejszy medialnie rywal, czyli sport, rzekomo bardziej skuteczny w przyciąganiu nowych gości. Zamiast w infrastrukturę przydatną turystom inwestowano w rozmaite obiekty oraz imprezy sportowe. Olimpiada to nie tylko najdroższa z nich, ale również ta, która najbardziej zawiodła pokładane w niej nadzieje. Zamiast nowych turystów pozostały po niej sterty wysokich rachunków.
Grecja przeżywa teraz głęboką recesję, a przed zupełnym upadkiem uratowała ją hojność europejskich podatników. Względnie bogaty wcześniej kraj rozgląda się teraz pilnie nad sposobami ożywienia gospodarki.
W tym celu wyjęto z kąta i otrzepano z kurzu turystykę. Do świadomości polityków dotarło, że inne branże nie mają dużych szans w międzynarodowej rywalizacji. Stworzono więc bardzo ambitny plan rozwoju turystyki nakierowany na zapewnienie należnej jej roli w gospodarce i wyrównanie szans z konkurentami. Dobry, choć nieco już spóźniony ruch strategiczny.
Również u nas wskazane byłoby więcej takiego myślenia. Turystyka i sport w jednym ministerstwie, to bowiem trochę historia Pawła i Gawła w jednym domu. Oby tylko skutek nie był taki, jaki dała rywalizacja sportu i turystyki w Grecji.
Andrzej Betlej